O tym, że Robert Sawina jest jedną nogą w eWinner Apatorze huczy od kilku dni w mediach społecznościowych. Jest to o tyle zaskakujące, że jeszcze miesiąc temu nie chciał on przejąć drużyny. U Roberta Sawiny płynie toruńska krew, ale ... - Też słyszałem, że Robert będzie w Apatorze - mówi nam Mirosław Kowalik, były żużlowiec toruńskiej drużyny i kolega Sawiny. - Razem zdawaliśmy licencję, mamy kontakt, lubimy się. Jeśli zostanie menedżerem, to dla mnie będzie to dobra wiadomość. To jest toruńska krew, sam bym go rekomendował. Z drugiej strony trochę się o niego boję. O co chodzi Kowalikowi? - Ja się boję o to, czy Robert odnajdzie się w tym środowisku i w tym zestawieniu. On ma mocny charakter. Nie pozwoli sobie na to, żeby ktoś nim sterował. A w Toruniu jest przecież pan dyrektor, który przyszedł z zewnątrz. Tu może być ciężko o kompromis. Jeśli potwierdzą się informacje o Sawinie, to zdaniem Kowalika będzie miał on wiele do stracenia. - Nie układał tego zespołu, nie miał na to wpływu, a jeśli coś nie wyjdzie, to ludzie powiedzą, że Robert jest temu winny. eWinner Apator Toruń nie ma dream-teamu, Sawina może mieć kłopoty - Poza tym mówią o Apatorze, że to dream-team, a ja nie do końca się z tym zgadzam. W tej drużynie nie ma juniorów. To znaczy, są niezłe nazwiska, ale tych chłopaków nie ma kto odbudować. Nie ma w klubie osoby, która mogłaby z nimi popracować. Ja nie wiem, czy Robert będzie miał czas się nimi zająć, jeździć z nimi także na młodzieżowe zawody. Bez tego to się nie uda - komentuje Kowalik. Wciąż nie wiadomo, kiedy zostanie ogłoszone nazwisko nowego menedżera Apatora. Od rzecznika klubu słyszymy, że być może stanie się to 1 marca. Problem w tym, że już w najbliższą sobotę, czyli 26 lutego, drużyna leci na zgrupowanie na Maltę. Dobrze by było, żeby osoba, która poprowadzi zespół, wskoczyła na pokład samolotu lecącego na obóz. W Apatorze słyszymy, że taka opcja jest poważnie brana pod uwagę. Dodajmy tylko, że Sawina, to były zawodnik, menedżer, a także komisarz. 6 lat temu wycofał się z żużla po śmiertelnym wypadku Krystiana Rempały. Nigdy o tym nie mówił, ale spekuluje się, że nie mógł znieść oskarżeń rodziny. Sawina to człowiek wrażliwy, który wtedy miał prawo czuć się niekomfortowo. Zwłaszcza że do kraksy nie doszło z powodu złego przygotowania toru, a za to odpowiedzialny był Sawina.