Debiut Piotra Pawlickiego przypadł na mecz przeciwko swoje ex drużynie z Leszna. Z pewnością nie będzie go wspominał szczególnie miło, bo trudno, aby zdobycz punktowa na poziomie 5 punktów z bonusem go satysfakcjonowała. Nowy sezon a stare problemy Pawlickiego? Generalnie Piotr już w sparingach dawał sygnały, że z jego formą wcale dobrze nie jest. Przełożenie na to miały mieć problemy sprzętowe, ale minęło kilka dni i w lidze wcale lepiej nie było. Pawlicki dobrze otworzył mecz przeciwko Fogo Unii Leszno, ale później przygasł. Był zdecydowanie w cieniu pozostałych zawodników Sparty. W pomeczowym Magazynie PGE Ekstraligi bronił go Matej Zagar, który podzielił się odważną tezą. - Pod względem technicznym to dla mnie drugi zawodnik na świecie zaraz po Bartoszu Zmarzliku. Ma jednak swoje problemy sprzętowe. Jak silnik nie ciągnie, to trudno o wynik - powiedział zawodnik ROW-u Rybnik. Warto jednak podkreślić, że problemy ze sprzętem Pawlickiego miały w tym roku pójść w zapomnienie. Wszystko przez głośny transfer do jego teamu Łukasza Jankowskiego. Ten był dotychczas mechanikiem Roberta Lamberta i miał walnie przyczynić się do skutecznej jazdy Brytyjczyka. Teraz miał pomóc wyjść z kryzysu właśnie Piotrowi. - Na początku kariery mówiło się przecież, że to większy talent niż Bartek Zmarzlik. Z pewnością to, co powiedział Matej jest prawdą. Do nas jednak często dochodziły głosy, że w teamie Piotra jest sporo zmian. Różnie układała się także jego współpraca z tunerami. W dzisiejszym żużlu musi być symbioza między zawodnikiem a tunerem i mechanikami. Nie wiemy, czy już teraz to u Piotra wygląda dobrze - skomentował dla nas Wojciech Dankiewicz, żużlowy ekspert. Pawlicki potrzebuje w Sparcie czasu Na razie wszystko wskazuje na to, że nie będzie żadnych fajerwerków w powrocie do formy Pawlickiego, dlatego drużyna i sam zawodnik muszą nastawić się na proces i spokojne odbudowanie dyspozycji. - Na pewno oczekiwania Piotra były większe. Pamiętajmy, że Fogo Unia Leszno to nie jest rywal najbardziej wymagający w lidze, więc pewien niepokój można mieć - dodaje Dankiewicz. - Po pierwszym meczu trudno o wyciąganie daleko idących wniosków, ale jakiś obraz już mamy. Zwróćmy uwagę, że Piotr trafił do bardzo silnej drużyny. Każda pojedyncza wpadka sprawia, że albo traci start w biegu nominowanym, albo że zostanie przez kogoś zastąpiony. Margines błędu jest więc niewielki. Nie mam jednak wątpliwości, że wciąż mówimy o wielkim talencie, więc cały czas liczę, że środowisko wrocławskie pomoże mu się odbudować, choć już teraz widać, że to wcale łatwe nie będzie - puentuje.