- Temat kompletnie bez znaczenia, bo te jego weekendowe jazdy trudno nazwać treningiem. Sam gdy pracowałem w Toruniu zrobiłem taką pokazówkę na 60 dni przed startem Ekstraligi, dla celów tylko i wyłączenie medialno-marketingowych - stwierdził były menedżer Get Well Toruń, Jacek Frątczak. W treningu nie chodzi o pokazówkę, a regularność - Nie jest ważne to, kiedy się zaczyna treningi na torze, ale ich regularność. Jeśli Francuz chciałby już budować swą formę jeździecką, to musiałby te treningi regularnie kontynuować, do startu ligi. Na to zaś za wcześnie, mógłby się pojawić element znużenia - ocenił ekspert. A co z Australijczykami, którzy na zimę powrócili do ojczyzny i praktycznie w ogóle nie zrobili sobie przerwy od motocykli. Na Antypodach ścigają się między gwiazdor Apatora Toruń - Jack Holder, inny kluczowy zawodnik Fogo Unii Leszno - Jaimon Lidsey, czy nowy nabytek pierwszoligowego Stelmet Falubazu Zielona Góra, Rohan Tungate. Nie będzie pielgrzymek do Australii - Oni to robią regularnie, są do takiego przesunięcia rytmu wyścigowego przyzwyczajeni. Powrót do ojczyzny do dla nich nie kwestia podtrzymania formy jeździeckiej, a w znacznie większym stopniu element psychicznego resetu, okazja do spotkań z rodziną. Starty, rywalizacja na torze jest dla nich ważna, traktują ją prestiżowo, ale poza nią, przygotowują się do sezonu podobnie jak zawodnicy z Europy, czyli biegają, jeżdżą na rowerze, ćwiczą na siłowni - stwierdził Frątczak. - Zwłaszcza te dwa pierwsze elementy są kluczowe w przygotowaniach, bo dziś mamy tak dobrze przygotowane tory, że bardziej od silnej obręczy obojczykowo-barkowej liczy się u zawodników znakomita wydolność krążeniowo-oddechowa - dodał. - Gdyby samo ściganie na torze dawało im jakąś przewagę nad resztą żużlowej stawki, to każdej zimy, nie mówimy oczywiście o czasie pandemii i związanych z nią restrykcji na granicach, zjeżdżałoby do Australii pół Europy. Wielu żużlowców jest na tyle zdeterminowanych by odnieść sukces, że chętnie by się wybrali na takie pielgrzymki. Tyle, że to nie działa. W przeszłości Polacy, jak chociażby Krzysztof Cegielski czy Grzegorz Walasek, tam bywali i jakoś nigdy na fantastyczne wejście w sezon w polskiej lidze, się to nie przełożyło - zakończył Frątczak.