Taka a nie inna opinia o żużlowcach nie została oczywiście wzięta z powietrza. Legendarny Tomasz Gollob w latach swojej świetności na pytanie o posiadane wykształcenie odpowiadał: "wyższe, żużlowe". Rzeczywiście, na owalnych torach wypracował sobie tytuł iście profesorki, lecz państwowy system edukacji zakończył bez matury. - Chodziłem do liceum przez 4 lata, niestety tylko do pierwszej klasy - mówił nieco bardziej żartobliwie jego brat Jacek, który jednak później nie tylko ukończył szkołę średnią, ale nawet udał się na gdański AWF. Choć żużlowi inżynierzy i magistrowie zdarzali się w Polsce nawet w czasach zamierzchłych - studentem Politechniki Rzeszowskiej był wszak choćby legendarny Florian Kapała, jeden z najbardziej znanych pionierów polskiego speedwaya - to moda na wyższe wykształcenie wśród zawodników zaczęła się znacznie później. Rozpoczęli ją nieco młodsi od Gollobów Rafał Dobrucki i Piotr Protasiewicz, którzy jeszcze w trakcie swojej kariery obronili dyplomy w Akademiach Wychowania Fizycznego. Drugi z nich spotykał się zresztą przez to z uszczypliwościami ze strony nieprzychylnych mu kibiców, którzy wyższe wykształcenie i różowy kombinezon zielonogórzanina uznali wtedy za wystarczający pretekst do ochrzczenia go "panią magister". Dziś studiujący żużlowiec nie wywołuje już takiej sensacji. Na kontynuowanie edukacji decydują się zarówno ci nieco bardziej doświadczeni (choćby Wadim Tarasienko czy Szymon Woźniak), jak i zawodnicy załapujący się jeszcze na kategorię juniorską. Najgłośniej w Polsce mówi się o studiach Norberta Krakowiaka, który w przeciwieństwie do większości swoich kolegów nie zdecydował się na kierunek powiązany z wychowaniem fizycznym czy mechaniką, a od kilku lat zgłębia sztukę psychologii. Niestety, za tym pozornie korzystnym trendem czai się mroczna strona żużla. Wielu zawodników decyduje się na łączenie kariery ze studiami właśnie dlatego, że dobrze rozumieją jak krucha potrafi być kariera żużlowca. Historia czarnego sportu zna zdecydowanie zbyt wiele osób, które nie poradziły sobie z nagłą koniecznością zmiany zawodu. Ich dzisiejsi następcy wyciągnęli wnioski z ich błędów i chcą być przygotowani na każdą ewentualność.