O transferze Miśkowiaka do Stali plotkowało się już od lipca bieżącego roku, a rzeczywistość potwierdziła dziennikarskie dywagacje. Włodarze gorzowskiego zespołu długo zabiegali o Miśkowiaka. — Stal od dawna o mnie zabiegała, nawet jak wynik nie był najlepszy. Chciałem tutaj przyjść i cieszę się, że tak jest, bo ten tor dużo uczy i mam nadzieję, że będę mógł się na nim wiele nauczyć i stać się jeszcze lepszym zawodnikiem — powiedział Jakub Miśkowiak. Tor zadecydował. To dlatego się znalazł w Gorzowie Mówi się, że gorzowski tor rozwija zawodników i faktycznie spoglądając historycznie takie sytuacje miały miejsce. Najlepszym przykładem z ostatnich lat jest Szymon Woźniak, który z przeciętnego ligowca stał się zawodnikiem na miarę cyklu Grand Prix. Nie tylko gorzowski owal przekonał Miśkowiaka o transferze, ale także postać Stanisława Chomskiego, który uważany jest za wielkiego fachowca od prowadzenia drużyny. — Dużą kwestię odegrał trener Stanisław Chomski, ponieważ bardzo dobrze zna się na tym, co robi. To będzie dla mnie zaszczyt współpracować właśnie z takim trenerem, który też współpracował z moim wujkiem w Gdańsku. Jak byłem mały to przyjeżdżał do nas do warsztatu, więc mieliśmy dobre relacje - komentuje Jakub Miśkowiak. Stal musi uważać. Mogą szybko stracić Miśkowiaka Choć Stal ściągnęła do siebie Jakuba Miśkowiaka, to już teraz musi mocno zabiegać, by na rok 2025 pozostawić go w drużynie. Nowy nabytek Stali podpisał tylko roczną umowę z klubem. — Tak się przyjęło u mnie, że na rok podpisujemy kontrakt. Tak było w Częstochowie. Myślę, że w trakcie sezonu będą rozmowy o przedłużeniu. Ze strony klubu nie było ciśnienia na wieloletni kontrakt, ale też nie mieli nic przeciwko, żeby podpisać na rok - zakończył Miśkowiak.