Nazwisko Cook kojarzy się głównie z dwoma zawodnikami. Pierwszy to oczywiście John, który pochodził z USA i jakieś 25 lat temu był postacią naprawdę znaną. Ten nowszy przykład to Craig Cook, który w 2017 roku sensacyjnie trafił do cyklu Grand Prix, ale tam nie zagrzał zbyt długo miejsca. Prezentował się słabo, de facto wyszedł mu jeden turniej i nigdy już do cyklu nie wrócił. Obecnie mocno spadł jego poziom sportowy, a zawodnik boryka się z pewnymi problemami natury mentalnej. Wciąż jednak jest aktywnym żużlowcem i najbardziej znanym właścicielem nazwiska Cook w tym środowisku. Jest także Ben Cook, czyli rewelacja ostatnich mistrzostw Australii i pogromca Holdera, Pickeringa oraz Douglasa, czyli nazwisk dobrze znanych z polskich lig. Holder był przecież nawet mistrzem świata. Pozostali to raczej typowi 2-ligowcy, ale swoje punkty potrafili wozić. Tymczasem mało znany w Polsce Ben Cook okazał się o nich lepszy i to w sposób zdecydowany. Mało kto na niego stawiał, ale trudno było się temu dziwić. Poza Europą do tej pory startował tylko w Wielkiej Brytanii, w Polsce oglądaliśmy jedynie jego brata, Zacha Cooka. Pokonał gwiazdy żużla. Czy ktoś w Polsce się nim zainteresuje Wymienione wyżej nazwiska nie są jedynymi, które w bezpośrednich starciach podczas mistrzostw Australii pokonał Cook. Ben przywiózł za swoimi plecami również Kurtza, Rewa, Lidseya, a nawet Jacka Holdera i Rohana Tungate'a. Oczywiście nie należy tutaj popadać w jakieś skrajne zachwyty, bo zapewne w dziesięciu kolejnych biegach Holder czy Tungate by z nim wygrali, ale fakt ich pokonania przez kogoś tak mało znanego już jest dużym wyczynem. Pytanie, czy zrobiło to wrażenie na jakimś polskim klubie. Może Cook w Krajowej Lidze Żużlowej sprawdziłby się jako tzw. "druga linia". Inną kwestią jest podejście prezesów do zawodów w Australii. Kluby dobrze wiedzą, że ich liderzy jeżdżą tam dla zabawy, na półamatorskim sprzęcie często pożyczonym od kolegów. Tak więc te wyniki muszą być traktowane z pewnym przymrużeniem oka. Niemniej samo sprawdzenie Cooka w trudniejszych, europejskich warunkach mogłoby być ciekawym pomysłem. Na takiego Douglasa jeszcze niedawno też przecież nikt by nie postawił, a teraz pojedzie w Speedway 2. Ekstralidze. Rok temu był gwiazdą, ale na najniższym szczeblu.