Zmarzlik to hegemon ostatnich lat, który z podium GP nie schodzi od roku 2018. Gdyby nie zawalony nieco sezon 2017, można by zapewne o nim mówić jako o człowieku, który od samego debiutu w cyklu co roku staje na podium i odbiera medale. Zmarzlik jako stały uczestnik zaczął jeździć w 2016, zdobywając od razu brązowy medal. Rok później miał jedyny sezon, w którym skończył bez jakiejkolwiek zdobyczy. 2018 to srebro, a lata 2019-2020 stanowiły dominację Zmarzlika, nieoczekiwanie przerwaną w roku 2021, kiedy to wygrał Artiom Łaguta, a Polak musiał zadowolić się srebrem. Odbił sobie to jednak już rok później, a w tym sezonie znów zmierza po tytuł. Sporo osób uważa, że sezon 2021 pokazał jedną, znamienną rzecz. Mówi się, że Zmarzlik miałby spore problemy z seryjnym zdobywaniem tytułów, gdyby nadal w cyklu jeździli Rosjanie. Dwa lata temu marzenia o trzecim złocie z rzędu sprzątnął mu sprzed nosa wspomniany Łaguta, a teraz cuda na torze wyczynia Emil Sajfutdinow - zdaniem wielu, drugi zawodnik na świecie. Czy faktycznie Zmarzlik nie miałby tylu złotych medali, gdyby jeździli ci dwaj? Tego się nie dowiemy. Fakty są takie, że Polak zapewne znów zgarnie tytuł mistrza świata. Wszystko pod niego. Zmarzlik może nawet odpaść w półfinale Przed GP w Vojens żużlowiec Platinum Motoru Lublin ma 24 punkty przewagi nad Fredrikiem Lindgrenem i 31 nad Martinem Vaculikiem. Choć obaj rywale Polaka jadą w tym roku równo i zasługują na medal jak mało kto, to jednak trudno przypuszczać by któryś z nich był w stanie zabrać Zmarzlikowi złoto. Taki Lindgren musiałby odrobić średnio 12 punktów na turniej (zostały jeszcze dwa: Vojens i Toruń). Powiedzmy, że Bartosz zawali jedne zawody. Ale nie ma opcji, by zrobił to dwa razy z rzędu. Przy czym pamiętajmy, że to wszystko przy założeniu, że Lindgren w tych zawodach wypadnie znakomicie, najlepiej żeby wygrał. Rzecz jasna pokonanie najgroźniejszych rywali w duńskim Vojens będzie dla Zmarzlika równoznaczne z tytułem mistrza świata 2023. Może być też tak, że Lindgren wygra, a Zmarzlik będzie drugi - to też oznacza złoto dla Polaka. Gdyby zaś Szwed wygrał, a Zmarzlik był trzeci, to w Toruniu Lindgren musi ponownie triumfować i liczyć na to, że... Zmarzlik skończy z zerem. Wówczas będą mieli po równo. Co to da Lingrenowi? Bieg dodatkowy o złoto. Na ile to jednak w ogóle realne? Niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie. Teoria teorią, ale nie ma takiej mocy, która byłaby w stanie zabrać Zmarzlikowi czwarty tytuł mistrza świata.