Sebastian Zwiewka, Interia: Wiele razy mieliśmy okazję rozmawiać, ale po raz pierwszy rozmawiamy jak Polak z Polakiem. Jak czuje się pan w nowej rzeczywistości? Wadim Tarasienko, żużlowiec ZOOLeszcz GKM-u Grudziądz: Bardzo dobrze. Naprawdę mocno przeżyłem to, co działo się w ostatnich miesiącach. Ulżyło mi, że na zawsze będę mógł przebywać w Polsce ze swoją rodziną. Czuję się świetnie, spadł mi kamień z serca. Tarasienko jeszcze czeka na polski paszport Kiedy dowiedział się pan, że sprawa obywatelstwa została już załatwiona? - Wiedziałem o tym troszeczkę wcześniej, niż zostało to oficjalnie potwierdzone na konferencji. Musiałem poczekać na dopełnienie wszystkich formalności. Klub ładnie mnie zaprezentował. Wszystkim nam zależało, żeby doprowadzić tę sprawę do skutku. Na szczęście się udało. Z tego miejsca dziękuję wszystkim, którzy byli zaangażowani i pomogli mi w tej ciężkiej sytuacji. Paszport już pan ma? - Jeszcze nie. Zostały ostatnie formalności. Muszę złożyć wniosek o wydanie polskiego paszportu. Wkrótce go będę miał, już nie mogę się doczekać! Mimo tej niepewności rozpoczął pan przygotowania do sezonu. Ciężko było trenować, kiedy nie miał pan pewności, że nie jest to robione na darmo? - Dokładnie tak. Pracowałem według swojego planu. Ćwiczyłem, trzymałem się planu, ale nie będę ukrywał, że w pewnych momentach pojawiała się wątpliwość. Wtedy naprawdę nie chciało mi się trenować, jednak mówiłem sobie, że wszystko będzie dobrze i wychodziłem z domu na siłownię oraz na rower. Wszystko po to, by być w jak najlepszej dyspozycji w razie pozytywnej decyzji. Udało się, teraz jestem szczęśliwy. Tarasienko o najtrudniejszych miesiącach w swoim życiu Ostatnie dwanaście miesięcy były najtrudniejsze w pana dotychczasowym życiu? - To prawda. Przestałem robić to, co robiłem przez całe życie. Tak naprawdę ten rok był strasznie dziwny. Mogłem uprawiać sport, ale nie mogłem rywalizować z innymi zawodnikami. Ciężko było znieść tę sytuację całej mojej rodzinie. Duże słowa uznania dla moich najbliższych: dla mojej żony, dla moich rodziców i teściów. Wszyscy w tym trudnym momencie bardzo mnie wspierali. W Polsce jest przysłowie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Pan najlepiej przekonał się na własnej skórze, kto będzie z panem na dobre i na złe. - Zgodzę się, że to przysłowie ma sens. Tak to wyglądało. Wiem, kto był ze mną w tym okresie i mnie wspierał. Wiem też, kto przez zaistniałą sytuację się ode mnie odwrócił. Cóż, tak to już jest... Na konferencji wymienił pan kilka osób, bez których raczej ciężko byłoby panu otrzymać polski paszport. - Ci ludzie naprawdę zasługują na miłe słowa i wielkie podziękowania z mojej strony. Wiadomo, jakie są czasy i co przeżywają ludzie na Ukrainie. Ludzie doskonale to widzą. Jestem wdzięczny za pomoc, postaram się odwdzięczyć gestami, choć... naprawdę nie wiem, w jaki sposób mógłbym się im za to odwdzięczyć... Rosjanin dostał polskie obywatelstwo. Z tego nigdy się nie wycofa Jest pan przygotowany sprzętowo do sezonu? - Przed zawieszeniem byłem w pełni przygotowany, ale żużel ruszył do przodu. Będę musiał zainwestować środki w dodatkowe części, zrobić poprawki i dopasować sprzęt, żeby było dobrze. Wiele się nauczyłem, będąc przy Kacprze Pludrze w parku maszyn. W tym okresie mogłem podpatrywać innych zawodników. Zawsze koncentrowałem się tylko na swoich motocyklach, teraz skupiłem się na sprzęcie innych. Wiem, co mogę wprowadzić i ulepszyć u siebie. Zdaję sobie sprawę, że będzie trzeba przeznaczyć na to troszkę pieniędzy. Wróci pan do współpracy z tunerem Ryszardem Kowalskim? - Niedługo odezwę się do pana Ryszarda, żeby umówić się na spotkanie w celu omówienia naszej przyszłości. W trakcie zawieszenia byłem u niego parę razy i myślę, że będziemy kontynuować naszą współpracę. Bardzo bym tego chciał, tak samo chciałbym nadal współpracować z Witoldem Gromowskim. Tego się trzymam. Zrobię wszystko, by tak pozostało. Był pan jedynym Rosjaninem, który nie usunął z mediów społecznościowych wpisów potępiających wojnę. Tym czynem zyskał pan uznanie wielu polskich kibiców. Częściej spotkał się pan ze wsparciem czy jednak z hejtem? - Do mojej osoby docierały zarówno dobre słowa, jak i te złe. Trzymałem się tych dobrych i po prostu robiłem swoje. Skoncentrowałem się na pracy z Kacprem. Tak samo starałem się pomagać pozostałym kolegom z zespołu. Jak się dogadałem, to od razu wszystkich zapewniłem, że zaangażuję się na 100 procent. Zawsze tak robię, zawsze staram się wycisnąć maksa. Dziękuję bardzo za to, że zostałem doceniony. Chcę jeszcze dodać, że moje stanowisko nigdy się nie zmieni i swoich słów nie wycofam. Tarasienko chce jeździć jako Polak Dochodzą do nas informacje, że mimo polskiego obywatelstwa, będzie musiał pan startować jako zawodnik zagraniczny. - Tego jeszcze do końca nie wiadomo. Zostawiam tę sprawę w rękach mojego menedżera oraz klubu z Grudziądza. Ufam im i wiem, że dopilnują sprawy tak, aby wszystkim było na rękę. Ja chcę się zająć tylko przygotowaniami do sezonu. Mamy wspólny interes w tym, żebym jechał jako Polak. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. W klubie z Grudziądza usłyszeliśmy, że jest to dzielenie Polaków na lepszych i gorszych, ograniczanie praw obywatelskich i łamanie konstytucji. Co pan na to? - Otrzymałem pozytywną decyzję w sprawie obywatelstwa i chciałbym wystartować w PGE Ekstralidze jako Polak. Ja nie widzę żadnych przeciwieństw. Wcześniej po prostu nie miałem takiej opcji. Jeżeli jest taka możliwość i osoby decyzyjne się zgodzą, to wystartuję z polską licencją. Mecenas Jerzy Synowiec w rozmowie z WP SportoweFakty powiedział, że jeśli nie zostanie pan dopuszczony do startów jako Polak, to może pan walczyć w sądzie z PZM o wysokie odszkodowanie. Zdaniem tego prawnika ma pan zwycięstwo w kieszeni. - Jestem takiego zdania, że zawsze można się dogadać. Nie zamierzam wymachiwać pięściami i krzyczeć, że coś mi się należy. Po prostu chcę porozmawiać o swoich startach z polską licencją. Nie jestem typem człowieka, który pierwszy zaczyna kłótnie. Nie jestem też wrogo nastawiony do innych ludzi. Powiększy mu się rodzina. "Córeczka biega i krzyczy: będę mieć braciszka" W ogóle to powinienem panu pogratulować nie tylko polskiego obywatelstwa. Słyszałem, że niedługo powiększy się panu rodzina. - Dokładnie tak. Całkiem niedawno dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli synka. Bardzo się z tego cieszymy. Nasza córeczka też jest przeszczęśliwa, że będzie miała braciszka. Biega po domu i mówi "będę miała braciszka!". Także płeć już znamy (śmiech). To dla mnie podwójna radość. Na początku naszej rozmowy mówiłem, że spadł mi kamień z serca. Spadł on również mojej rodzinie. Moja żona nie miała pewności, czy zostanę w Polsce. Ja robiłem wszystko, żeby tak się stało. Powiedziałem jej: "tutaj jesteście i chcę z wami na co dzień przebywać". Na szczęście to już za nami. Moja żona będzie miała męża, a dzieci ojca. Czyli była obawa, że nie będzie pan mógł mieszkać w Polsce? - Jak rozpoczęła się wojna, to ludzie pracujący w urzędach mieli bardzo dużo pracy ze względu na przyjazd do Polski ludzi z Ukrainy. Nie byłem przekonany, czy - jako Rosjanin - dostanę kartę pobytu. Zapewniałem żonę, że zrobię wszystko, żeby tutaj zostać. Utrzymuje pan kontakt z innymi rosyjskimi żużlowcami? - Z Artiomem Łagutą jesteśmy rodziną, więc się widujemy. Czasami odzywałem się do innych rosyjskich zawodników, żeby zapytać, co u nich słychać. Mam kontakt np. z Wiktorem Kułakowem. Rozmawiam z tymi, którzy są normalni. Na sam koniec naszej rozmowy chciałby pan coś przekazać Polakom? - Bardzo lubię Polskę i wszystkie polskie miasta. Podoba mi się w tym kraju. Dziękuję Polakom za to, że mnie przyjęli i uratowali przed skutkami moich niedawnych wypowiedzi. Chcę tutaj zostać na zawsze. Zobacz również: Rosjanin został Polakiem. Szykuje się poważny spór?