18-letni talent ze szkółki Romana Jankowskiego ma za sobą trzy lata startów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Działacze klubu i kibice wiele sobie po nim obiecywali. Polak dostał ogromny kredyt zaufania, jednakże jego wyniki są niemal identyczne od czasu debiutu. Niektórzy nie robią sobie już żadnych nadziei. Na ten debiut czekali, jak na zbawienie Damian Ratajczak zadebiutował w PGE Ekstralidze w swoje szesnaste urodziny. Miało to miejsce 23 maja 2021 roku we Wrocławiu, gdzie Fogo Unia poległa 43:47. Tamtejsze zmagania były do tej pory najlepszymi w jego wykonaniu. Jego średnia biegopunktowa wynosiła 1,245. Największe wrażenie pozostawił po sobie podczas fazy play-off, kiedy to skutecznie zastępował słabiej dysponowanych seniorów. Tym samym zanotował najlepszy debiut w najlepszej lidze świata zaraz po Bartoszu Zmarzliku. Wszyscy liczyli, że to dopiero początek, a jego talent jeszcze bardziej rozkwitnie. Rok 2022 rozpoczął jednak od kontuzji obojczyka. Urazu nabawił się jeszcze przed inauguracją rozgrywek, przez co stracił cały miesiąc rywalizacji. Ogólnie można było odnieść wrażenie, że młodzieżowiec potrzebował wiele tygodni, aby poczuć się pewnie na motocyklu. Jego występy były bardzo w kratkę, a ostatecznie jego średnia była nieco niższa od tej z roku poprzedniego. Ma za sobą sezon życia W 2023 kilku klasowych juniorów rozpoczęło wiek seniora. To była oczywiście okazja dla zawodników pokroju Damiana, aby pokazać się z jeszcze lepszej strony. W lidze jednak ponownie było to samo. Cały czas prezentował podobny poziom, notując średnio nieco powyżej punktu na bieg. Kibice mieli nadzieję, że to już czas, by Ratajczak mógł dokładać cenne "oczka" w walce z seniorami, lecz ponownie się przeliczyli. Worek medali miał za to z zawodów indywidualnych. Największym jego sukcesem był srebrny medal SGP2, czyli wicemistrzostwo świata juniorów. Ponadto zdobył kilka krążków na europejskiej arenie oraz polskim podwórku. Być może właśnie te sukcesy będą w stanie "odblokować" 18-letnią perełkę. Tylko on może mu pomóc Nie ma co ukrywać. Głównym problemem Damiana jest moment startowy. Sam zawodnik też tego nie ukrywa. Powiedział nawet, że z takimi startami, jakie miał w Vojens podczas trzeciej rundy SGP2, to w Ekstralidze nie przywiózłby nawet punktu. Ta rzecz ciągnie się za nim od kilku lat. Jeszcze przed zdaniem licencji nie był to jego atut. Nowym menadżerem leszczynian został Rafał Okoniewski. Polak wraz z ojcem byli uważani za geniuszów, jeśli chodzi o sekwencję startową. Obaj mieli niesamowity refleks, ale nie tylko o to chodzi pod taśmą. Umiejętnie operowali manetką gazu, ale i sprzęgłem. Dzięki temu odstawiali swoich rywali już po starcie. Kibice tylko w nim pokładają nadzieje na lepsze starty swojego młodzieżowca. Trzeba to powiedzieć wprost. Teraz albo nigdy.