Marek Cieślak przed sezonem dość nieoczekiwanie wrócił na żużlową ławkę trenerską. Związał się kontraktem z I- ligowym Orłem Łódź. Witold Skrzydlewski, właściciel klubu, znużony wcześniejszymi niepowodzeniami postawił na rutynowanego szkoleniowca. To on miał dać mu sukces. Orzeł Łódź Cieślaka jest nad przepaścią Teoretycznie na papierze wszystko się zgadzało. Orzeł personalnie miał ciekawe nazwiska, a to w połączeniu z doświadczeniem Cieślaka miało dać sukces sportowy. Początek rozgrywek nie był najgorszy, ale z czasem jego drużynie szło coraz gorzej. Teraz sytuacja jest daleka od idealnej. Zespół z Łodzi walczy o utrzymanie. Aktualnie zajmuje siódme miejsce i musi drżeć o ligowy byt. Pocieszeniem dla Orła jest jeszcze słabsza postawa PSŻ-u Poznań. W tym momencie to beniaminek jest faworytem numer jeden do spadku, aczkolwiek zespół Cieślaka siedzi na beczce z prochem. Inna sprawa, że nawet siódme miejsce gwarantujące utrzymanie w lidze będzie sporym rozczarowaniem. Z pewnością nie na taki efekt współpracy z doświadczonym trenerem liczył honorowy prezes klubu i jego właściciel Witold Skrzydlewski. Ten od wielu lat utrzymuje żużel w Łodzi i inwestuje grube miliony w drużynę. Nieśmiało marzy o PGE Ekstralidze, ale awans jest bardzo daleki. W tym sezonie na pewno na to nie ma szans. To nie jest spokojna emerytura Cieślaka Marek Cieślak już dawno mógłby cieszyć się spokojną i zasłużoną emeryturą. Już w zeszłym roku dał sobie spokój z rolą trenera. Skupił się wyłącznie na roli eksperta telewizyjnego, gdzie jest ceniony za swoje uwagi i spostrzeżenia. Ciągnęło wilka do lasu, bo długo bez żużla od środka nie wytrzymał. Nie zraziły go też niepowodzenia z ostatnich sezonów. W 2018 roku objął drużynę Włókniarza Częstochowa, którą prowadził do sezonu 2020. Miał dać klubowi złoty medal, ale mistrzostwa Polski nie udało mu się wywalczyć. Co więcej, rozstał się z Włókniarzem nie w najlepszej atmosferze. Wpadł w konflikt z prezesem Michałem Świącikiem, choć dzisiaj obaj panowie żyją w dobrych relacjach. Kolejna przygoda trenerska to praca w ROW-ie Rybnik. Tam Cieślak spędził dwa sezony. Sportowo też było nieźle, ale zabrakło kropki nad “i", czyli awansu do PGE Ekstraligi. Poza wszystkim współpraca z prezesem Krzysztofem Mrozkiem jest dość specyficzna (tak przynajmniej mówi się w środowisku), więc mariaż obu panów też nie potrwał zbyt długo. Odnotujmy, że przed rokiem dzięki współpracy wizerunkowej z Grupą Azoty Cieślak był też konsultantem w Unii Tarnów. Pojawiał się na meczach, czasami też na treningach. Doradzał początkującemu trenerowi Stanisławowi Burzy. Wielkich wyników z tego nie było, ale generalnie jego osoba jest w Tarnowie postrzegana dobrze. Ludzie pamiętają mu sukcesy, jakie święcił z Unią w latach 2012-2014. Gwiazdor pójdzie do odstrzału? Już teraz stracił zaufanie Cieślak zasługuje na szacunek W swojej karierze trenerskiej czterokrotnie zdobywał tytuły Drużynowego Mistrza Polski. Kiedyś mówiło się nawet, że mając u siebie w drużynie Cieślaka ma się zapewniony sukces. Był jak talizman dla klubów. Gdzie się nie pojawił drużyna jechała dobrze. Świetnie dogadywał się także z zawodnikami. Wielu publicznie mówiło, że to najlepszy trener, z jakim pracowali. Zasadniczo trener Marek jeszcze więcej sukcesów miał na arenie międzynarodowej. Z reprezentacją Polski pięciokrotnie zdobywał prestiżowy Drużynowy Puchar Świata. W 2011 roku wygrał nawet tytuł Trenera Roku w Plebiscycie Przeglądu Sportowego. Za swoje dokonania dwukrotnie bywał odznaczony właściwymi tytułami przez prezydenta RP. Przyjemski w Stali? Jasne słowa menedżera