Zwycięstwa Maxa Fricke’a w zeszłorocznej rundzie Grand Prix Polski w Warszawie nie spodziewał się nikt. Australijczyk zaskoczył publiczność i chyba także samego siebie stając na najwyższym stopniu podium. Ostatecznie to zwycięstwo Australijczykowi nic nie dało, bo w klasyfikacji generalnej uplasował się dopiero na odległym, trzynastym miejscu. Czy w tym roku będzie w stanie powtórzyć swój genialny występ? - Uważam, że jeździecko Max Fricke jest w dobrej formie. To zawodnik światowego formatu, co widać w poszczególnych wyścigach. Kluczowa sprawa w jego przypadku to odnalezienie prędkości. To truizm, ale jeśli będzie miał prędkość, to będzie w stanie znów wygrać w Warszawie. Max Fricke jeździ ofensywnie. Jest wyszkolony na australijskich i brytyjskich torach. Życzę mu odnalezienia prędkości - skomentował były menedżer żużlowy, Jacek Frątczak. Fricke bije na alarm Max Fricke jest świadomy swojej bezradności i dlatego też bije na alarm. Australijczyk ściągnął swojego tunera, Ashley’a Holloway’a na treningi w Grudziądzu. Zadaniem tunera była pomoc w dopasowaniu sprzętu do warunków torowych. - Sam korzystałem z pomocy tunerów podczas treningów choćby w Toruniu. To nic nadzwyczajnego. Tuner w czasie rzeczywistym widzi jaki jest przebieg mocy i potrafi te parametry czytać. To prowadzi do wyciągnięcia wniosków i znalezienia odpowiednich ustawień motocykla pod dany silnik. Tuner wie także co zrobić z danym silnikiem, by pracował lepiej. Taka współpraca to kluczowa sprawa w takich momentach. Uważam, że może to przynieść pozytywne skutki - zakończył Jacek Frątczak. Poważny sprawdzian przed Australijczykiem Zanim przyjdzie polska runda Grand Prix, przed Australijczykiem czeka świetny sprawdzian formy podczas pierwszej rundy Grand Prix w Chorwacji, a następnie w najbliższą niedzielę (30 kwietnia) arcyważny mecz w PGE Ekstralidze przeciwko Cellfast Wilkom Krosno.