Ze Spartą w tym roku jest tak, że drużyna lepiej radzi sobie na wyjazdach niż u siebie. Wszędzie wygrywa, ale w spotkaniach na obcych torach była do tej pory bardziej przekonywującą. Zera liderów Sparty dają do myślenia Fogo Unia Leszno, która w niedzielę dostała prawdziwe lanie w Lublinie na Stadionie Olimpijskim przeciwko Sparcie zdobyła aż 38 punktów. W miniony weekend jeszcze lepiej zaprezentowała się we Wrocławiu Stal Gorzów. Podopieczni Stanisława Chomskiego wywalczyli 41 punktów, a do końca meczu byli nawet w grze o zwycięstwo.Oczywiście na razie większego problemu nie ma. Można przymknąć oko na pojedyncze zera przy nazwiskach Taia Woffindena, Artioma Łaguty, czy Macieja Janowskiego. Na razie wrocławianie mają proste wytłumaczenie. Chodzi o pogodę i małą liczbę treningów.- Przed ostatnim meczem ze Stalą na torze rozłożona była plandeka. Ciężko było więc odtworzyć tor z treningów. Z tego względu czasami rozjeżdżają się ustawienia w motocyklach - w ten sposób tłumaczył w mixed zonie problemy drużyny Maciej Janowski.Do tego wszystkiego dodajmy, że tor we Wrocławiu uchodzi za jeden z najłatwiejszych w całej lidze. Zawodnicy nie mają większych problemów z odczytaniem go i znalezieniem odpowiednich ustawień w sprzęcie. Tak Sparta robi zasłonę dymną? W środowisku krążą jednak opinie, że obecna postawa drużyny Dariusza Śledzia w meczach na własnym torze to nic innego jak zasłona dymna. Sparta jest na tyle mocna, że nie musi jakoś specjalnie przygotowywać toru pod własne potrzeby, bo i tak sobie poradzi i wygra z każdym.Prawdziwe szachy zaczną się dopiero w play-offach, gdzie nawierzchnia na meczach może być już zupełnie inna. I wtedy właśnie zawodnicy wrocławscy będą do niego idealnie przyklejeni i spasowani. Dziś nie ma sensu odkrywać wszystkich kart, bo jazda o medale zacznie się dopiero w sierpniu.