Zanim żużlowcy po raz pierwszy ustawili się w piątek pod taśmą, swój mały dramat przeżywał Bartłomiej Kowalski. Młodzieżowiec Betard Sparty zaliczył upadek w treningu poprzedzającym zawody i do zmagań przystąpił lekko poobijany. Przykra sytuacja chyba tylko zmotywowała podopiecznego Sławomira Drabika, ponieważ ten rozpoczął ściganie w znakomitym stylu i długo mógł chwalić się statusem niepokonanego. Reprezentujący klub z Wrocławia zawodnik porażkę poniósł dopiero w czwartej serii startów i niestety znów zapoznał się wtedy z nawierzchnią toru. Upadek na szczęście nie przekreślił szans na awans do półfinału za sprawą wcześniej zdobytych cennych punktów. Poza Bartłomiejem Kowalskim w najlepszej ósemce bezproblemowo znaleźli się także Mateusz Cierniak oraz Damian Ratajczak. Batalii o przepustkę do finału miło nie będzie wspominał pierwszy z wyżej wymienionych żużlowców. Zespołowy kolega Bartosza Zmarzlika z Platinum Motoru Lublin nawet nie miał okazji rywalizować przez cztery okrążenia z przeciwnikami, bo nie wytrzymał nerwowo i dotknął taśmy w najgorszym możliwym momencie zawodów. Z gąską kilka minut później powoli witał się Bartłomiej Kowalski, który na początku czwartego okrążenia zajmował drugą pozycję i powoli mógł rozmyślać na temat pola, jakie wybierze w najważniejszej gonitwie wieczoru. Na przeszkodzie stanął mu jednak zdradliwy tor. Na jednym z łuków podniosło motocykl 21-latka, co otworzyło szansę przed drugim z Polaków - Damianem Ratajczakiem. Wychowanek Unii Leszno nawet się nie zawahał i na ostatnich metrach poradził sobie z reprezentacyjnym kolegą. Zawodnik pochodzący z Wielkopolski w finale pokazał kunszt jazdy przy krawężniku. Choć po starcie nieco został za głównymi przeciwnikami, to w późniejszej fazie wyścigu nie zamierzał się poddawać i sukcesywnie przedzierał się na czoło stawki. Nastolatek imponował przy tym ogromną cierpliwością. Zaprowadziła go ona na najwyższy stopień podium piątkowych zmagań, ponieważ na trasie konkurenci kompletnie nie potrafili się przed nim obronić. Damian Ratajczak wygrywając zawody w Vojens awansował na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej SGP2 i od wczoraj może cieszyć się ze srebrnego medalu indywidualnych mistrzostw świata juniorów. Na dekoracji show skradł mu oczywiście Mateusz Cierniak, który obronił tytuł i z przytupem pożegnał się z wiekiem młodzieżowca. Brąz pojawił się z kolei na szyi Bartłomieja Kowalskiego. On także w przyszłym sezonie stanie się pełnoprawnym seniorem.