Turniej rozgrywany we wschodnich Niemczech od wielu lat cieszy się ogromną popularnością. To głównie zasługa króciutkiego toru, który gwarantuje wielkie emocje od pierwszego do ostatniego wyścigu. Nie inaczej było w sobotę, gdzie nudne biegi mogliśmy wyliczyć na palcach jednej ręki. Niestety nie wszyscy opuszczali specyficzny obiekt z uśmiechem na twarzy. Kibiców w biało-czerwonych szalikach zawiódł zwłaszcza Piotr Pawlicki. Ex-kapitan Fogo Unii zupełnie nie przypominał zawodnika z inauguracyjnej rundy i tym razem nie udało mu się awansować choćby do barażu. Jego los podzielił inny wychowanek leszczyńskiego klubu, a mianowicie Bartosz Smektała. Na całe szczęście przykładu z kolegów nie wzięli Patryk Dudek oraz Janusz Kołodziej. Gonitwy z ich udziałem oglądaliśmy z wypiekami na twarzy, ponieważ nawet po przegranym starcie potrafili oni przedrzeć się z końca stawki na punktowane pozycje. Obaj do końca rundy zasadniczej byli w grze o bezpośredni awans do wielkiego finału. Ostatecznie ta sztuka udała się drugiemu z wyżej wymienionych panów. Wychowanek Falubazu summa summarum też dopiął swego, lecz dopiero po barażu. Poza obecnym żużlowcem For Nature Solutions Apatora w najlepszej czwórce zameldował się również Daniel Bewley. Z licznie zgromadzonymi kibicami pożegnał się z kolei na przykład obecny czempion - Mikkel Michelsen. Finał to już z kolei jeden wielki koncert naszych Orłów. Ku radości leszczyńskich i tarnowskich fanów rywali zdeklasował Janusz Kołodziej, który popisał się atomowym wyjściem spod taśmy i tyle go widziano. Tuż za nim na mecie zameldował się Patryk Dudek i po raz pierwszy w tej edycji indywidualnych mistrzostw Europy polski dublet stał się faktem. Triumfator sobotnich zawodów wróci do ojczyzny podwójnie szczęśliwy, ponieważ poza największym pucharem otrzymał on złoty plastron przeznaczony dla lidera cyklu. Drugi z głównych bohaterów także nie ma na co narzekać, bo do starszego kolegi traci zaledwie trzy "oczka", co zwiastuje nam zaciętą rywalizację w dalszej części zmagań. Kolejny turniej odbędzie się dopiero 3 września w Łodzi. Tamtejsza Moto Arena jeszcze nigdy nie gościła imprezy tej rangi, więc na domowym obiekcie H. Skrzydlewska Orła zapowiada się naprawdę wielkie święto. Oby nasi reprezentanci tym razem u siebie podtrzymali dobrą serię i przybliżyli się do historycznego złota.