Dimitri Berge i Kai Huckenbeck, tych dwóch zawodników ma rzekomo kusić PSŻ Poznań. - Nie potrafię mówić po angielsku. Nie mówię też po niemiecku i francusku - śmieje się Jakub Kozaczyk, prezes PSŻ Poznań dając do zrozumienia, że rywalom chyba niepotrzebnie udzieliła się ligowa gorączka związana z emocjami na finiszu. Prezes PSŻ przyznaje, że klub jest w trudnym położeniu Zdaniem Kozaczyka właśnie ta niepewność sprawia, że nie mogli zbudować lepszego składu jako beniaminek. Kiedy awans PSŻ był pewny, to na rynku nie było już dobrych zawodników. Jak będzie w tym roku? Zdecydowanie lepiej, bo koniec rundy zasadniczej tuż, tuż, a już wtedy w Poznaniu będą wiedzieli, w której lidze pojadą w sezonie 2024. - Po ostatniej rundzie sezonu zasadniczego będziemy mogli pozwolić sobie na transferową ofensywę. Otwarte pozostaje pytanie, czy będziemy szukali zawodników na pierwszą, czy na drugą ligę - zastanawia się Kozaczyk. Walka o utrzymanie do ostatniej kolejki Sytuację PSŻ mogłaby znacząco poprawić wygrana w niedzielnym meczu z Enea Falubazem Zielona Góra. Czy to możliwe, skoro Falubaz jeszcze w tym roku nie przegrał? - Jak mamy spaść, to z honorem. Zrobimy, co w naszej mocy, żeby osiągnąć dobry wynik. Faworytem nie jesteśmy. No i trzeba pamiętać, że nawet, jak wygramy z Falubazem, to będzie za mało, żeby się utrzymać - komentuje prezes PSŻ. Walka o utrzymanie rozegra się najpewniej między trzema ostatnimi drużynami w tabeli: Landsut, Orłem Łódź i PSŻ-em. Niemcy mają 11 punktów, Orzeł 10, PSŻ 8. Landhut jedzie w tej kolejce do Bydgoszczy, Orzeł pauzuje, a PSŻ ma mecz z Falubazem. Jeśli wygra, to zrówna się punktami z Orłem. Jeśli przegra, to w ostatniej kolejce musi jechać po pełną pulę (wygrana z bonusem) do Landshut. PSŻ może się wymienić z Landshut na miejscu spadkowym, ale równie dobrze może spaść Orzeł. Wystarczy, że przegra u siebie w ostatniej rundzie z Polonią Bydgoszcz.