Zapytaliśmy w Landshut o powody braku aprobaty dla oferty Podleśnego. - Jako klub zawsze chcemy pozyskiwać nowych sponsorów. Ale w tym przypadku nie mogliśmy podjąć współpracy. Kandydatura pana Podleśnego wchodziła w konflikt z innymi darczyńcami, choć ten pan chciał tylko małej przestrzeni reklamowej na stadionie - tłumaczą nam w klubie. O szczegóły tej sprawy zapytaliśmy także Podleśnego, ale nie odpisał na naszą wiadomość. Cała sprawa jest dziwna, bo jak zresztą powiedziano w klubie, każdy ośrodek chce mieć jak najwięcej sponsorów. Jeśli chodziło tylko o małą przestrzeń reklamową, to faktycznie konflikt interesów musiał być duży. Rzadko kiedy kluby odtrącają kogokolwiek chcącego wesprzeć ich finansowo, bo jest to zresztą sprzeczne z logiką. Tutaj jednak do takiej sytuacji doszło. Pytanie, czy sprawa nie ma drugiego dna. Pan Podleśnego zapytaliśmy, czy chciał być działaczem lub sponsorem klubu z Landshut. W pierwszej sprawie kategorycznie zaprzeczył, drugą zbył milczeniem. O bycie działaczem i sponsorem zapytaliśmy, mając taką wiedzę z klubu. Pan Podleśny odpisał nam jednak, że nikt z klubu nie podał nam takiej informacji. Chce wygryźć Mrozka Teraz pan Podleśny zamierza walczyć o posadę prezesa ROW-u Rybnik. Podjął nawet kroki w tym kierunku, oficjalnie zgłaszając swoją kandydaturę. Z klubu jednak otrzymał odpowiedź, która go zaszokowała. Dowiedział się, że nie jest prowadzony nabór na stanowiska, a poza tym musi przedstawić konkretny plan rozwoju na najbliższe lata. - To jest efekt moich trwających niemal od roku próśb o spotkanie z Radą Nadzorczą ROW Rybnik SA. Najpierw była rozmowa telefoniczna z prezesem Krzysztofem Mrozkiem (październik 2021), potem formalne pismo. Po 11 miesiącach dowiedziałem się, że mam m.in. wysłać CV i wskazać nazwy 5 firm, które w 2025 roku będą głównymi sponsorami klubu. Cytując klasyka, żenada - pisał rozżalony w mediach społecznościowych. Tym samym najpewniej Jarosław Podleśny obejdzie się smakiem. Nic nie wskazuje na to, by miał zastąpić Krzysztofa Mrozka na stanowisku prezesa klubu. Swoje na pewno robi też tutaj to, że nowy kandydat to nie jest zbyt znane w żużlu nazwisko. A do takich podchodzi się bardzo sceptycznie. Czytaj też:Nie będą po nim płakali. Mają dość ojca