"To zdecydowanie koniec sezonu dla mnie (...) to dla mnie ogromny pech, podobnie jak dla mojej drużyny w Gorzowie i pozostałych. Nie jest najlepiej. Chciałbym podziękować kibicom za wsparcie i mam nadzieję, że wrócę jeszcze silniejszy" - powiedział w niedzielę Niels Kristian Iversen, który przebywa w gorzowskim szpitalu. Iversen upadł na tor w 14. biegu, po tym jak stracił na chwilę panowanie nad motocyklem. Pecha miał przy tym Amerykanin Greg Hancock, który był tuż przy Duńczyku. Maszyny zawodników szczepiły się i obaj runęli na tor. Po badaniach w szpitalu okazało się Hancock ma złamany jeden z palców lewej dłoni, a zawodnik Stali ma zerwane więzadła kolana. "Uszkodzone są więzadła lewego kolana i prawdopodobnie konieczne będzie leczenie operacyjnie. Przerwa w startach może potrwać około sześciu miesięcy" - powiedział trener Stali Piotr Paluch. Brak Iversena będzie dużym osłabieniem dla Stali, która zapewniła już sobie miejsce w półfinałach. "Ławka rezerwowych jest dosyć krótka. Mamy co prawda pięciu seniorów w tej chwili i mimo takiego urazu, jaki ma Iversen, wszyscy po prostu muszą wznieść się na wyżyny. Wierzę w tych zawodników, że pojada dużo lepiej. Wierzę cały czas, że wejdziemy do finału" - dodał Paluch. Dla Nielsa Kristiana Iversena kontuzja oznacza także koniec marzeń o kolejnym medalu indywidualnych mistrzostw świata. W 2013 roku po raz pierwszy w karierze zakończył te zmagania na podium, był trzeci. W tym roku był blisko czołówki i miał realne szanse na któryś z medali. W przypadku dwukrotnego mistrza świata Grega Hancocka kontuzja na tym etapie sezonu także jest ogromnym pechem. Na razie nie wiadomo jak długo będzie musiał pauzować. Amerykanin jest liderem żużlowej GP i ma duże szanse na trzeci złoty medal w bogatej karierze. Ponadto jego polska drużyna - Unia Tarnów, której jest jednym z liderów, jest głównym faworytem do mistrzowskiego tytułu w ekstralidze żużlowej.