Szwedzi uważali Linusa Sundstroema za wielki talent Po tym jak karierę zakończył wielki mistrz Tony Rickardsson, w Szwecji z niecierpliwością oczekują jego następcy. W tym kontekście padało już wiele nazwisk. Jednym z nich był właśnie Linus Sundstroem. Gdy ten zaczynał swoją karierę, od początku zdradzał spore pokłady talentu. W 2008 roku został Drużynowym Mistrzem Europy Juniorów. W polskiej lidze pojawił się w 2010 roku, gdy podpisał kontrakt ze Startem Gniezno. Z każdym rokiem jego kariera nabierała tempa. W 2013 roku zadebiutował w cyklu Grand Prix startując z dziką kartą. Spisał się nienajgorzej. Zdobył 6 punktów i skończył turniej na 12 miejscu. Sundstroem stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix nigdy jednak nie został. Miewał jeszcze podobne epizody do tego z 2013 roku, ale do światowej czołówki jednak nie udało mu się przebić. Największy sukces na arenie międzynarodowej odniósł w sezonie 2015, kiedy to wspólnie z reprezentacją Szwecji sięgnął po Drużynowe Mistrzostwo Świata. W pokonanym polu pozostawił m.in. gwiazdorską drużynę Polaków. Linus Sundstroem zdobył złoty medal ze Stalą Gorzów W Polsce też doczekał się wielkich sukcesów. Najlepiej wiodło mu się w Gorzowie, choć po drodze zaliczył przygodę w wielu klubach. Jego droga do Stali wiodła przez Start Gniezno i Orzeł Łódź. W Gorzowie otrzymał szansę i odwdzięczył się z nawiązką. Oczywiście gwiazdą drużyny nie był, ale świetnie sprawdzał się jako zawodnik drugiej linii. Potrafił zdobywać ważne punkty. Szczególnie dobrze radził sobie na domowym, trudnym technicznie torze. W efekcie w sezonie 2014 wywalczył ze Stalą Drużynowe Mistrzostwo Polski. To oczywiście nie był jego jedyny sukces z zespołem Stali. W 2017 roku wspólnie z drużyną stanął na trzecim stopniu podium, a przy okazji zdobywał coraz większą sympatię gorzowskich kibiców. Tyle tylko, że Sundstroemowi nigdzie nie szło tak dobrze jak w Gorzowie. Przygody z innymi klubami niekoniecznie wyszły mu na dobre. Szczególnie, gdy w sezonie 2019 związał się umową ze Stalą Rzeszów, która ostatecznie w ogólnie nie wystartowała w lidze. Szwed był jednym z tych, którzy zostali oszukani przez ówczesnego prezesa klubu Ireneusza Nawrockiego. Aby nie tracić sezonu, udało mu się przenieść do Rybnika, gdzie jeździł całkiem nieźle, ale pech, z którym musiał mierzyć się pod koniec swojej kariery zaczął się kumulować. Kontuzje Linusa Sundstroema W 2019 roku podczas Memoriału Henryka Żyto Szwed uczestniczył w potwornym karambolu. Poza licznymi złamaniami, ucierpiały jego organy wewnętrzne. Przez pewien czas istniało nawet zagrożenie utraty życia. Musiało upłynąć wiele miesięcy, aby Sundstroem doszedł do siebie. Z chęci uprawiania żużla jednak nie zrezygnował. Jak się później okazało, rzeczywistość po powrocie na tor nie była dla niego łatwa. Ciężko było mu odzyskać dawną formę. Czarę goryczy przelał kolejny upadek - tym razem z maja 2021 roku. Podczas meczu ligi duńskiej uszkodził kręgi szyjne. Cudem uniknął paraliżu. To było dla niego zbyt wiele Boleśnie doświadczony przez upadki zawodnik ostatecznie zdecydował się powiedzieć “pas". Przed paroma dniami oficjalnie poinformował o swojej decyzji. Wymowny wpis na swoim profilu na Facebook zaczął od słowa “Game Over". - Po dwóch ciężkich kontuzjach doszedłem do punktu, w którym mój organizm powiedział “nie". Ciągle dochodzę do siebie po ostatnim upadku w maju. Konsekwencje, które mnie spotkały po wszystkich kontuzjach sprawiają, że czuję, iż jest to najwyższy czas, aby zakończyć moja jazdę na żużlu. Cieszę się, że mogłem przez ostatnich 15 lat realizować swoją największą pasję z dzieciństwa - w ten oto symboliczny sposób podsumował swoją decyzję emerytowany już Linus Sundstroem.