W wielu hokejowych ligach wygląda to tak, że podczas któregoś z ostatnich meczów przed świętami, po pierwszym golu strzelonym przez gospodarzy, kibice rzucają na lód pluszaki, które następnie otrzymują dzieci, najczęściej biedne lub chore. Wielokrotnie cała tafla zasypana jest maskotkami, a cała akcja jest bardzo wzruszająca. Oczywiście trochę trwa zanim to wszystko zostanie uprzątnięte, ale nikomu to nie przeszkadza. To nieodłączny element hokejowej tradycji. Lubią to sami zawodnicy, a gospodarzom daje to wybitną motywację do strzelenia pierwszego gola. Gdy ten pada, lód zalewają pluszaki, a w tle słychać świąteczne piosenki. Czasem zdarzają się łzy wzruszenia. Dodajmy, że podobny zwyczaj mają kibice piłkarskiego Betisu Sewilla. Żużlowa kolejka bardzo często odbywa się w Wielkanoc. Słyszymy niejednokrotnie narzekanie na to, że speedway nie jest dostatecznie wypromowany i dlatego nadal w wielu miejscach funkcjonuje jako sport niszowy. Czy jest lepsza metoda na to, by zaznajomić świat z tą dyscypliną niż spowodowanie, że przez kilka dni wszyscy będą mówić o pluszakach na torze żużlowym. I tak, przy okazji Bożego Narodzenia dzieci dostawałyby prezenty od kibiców hokeja, a podczas Wielkanocy od fanów żużla. Jedynie Wolfe mogliby mieć problemy W hokeju maskotki lądują na lodzie po pierwszym golu dla gospodarzy. W żużlu można by zrobić np. tak, że kibice rzucają nimi po pierwszym biegowym zwycięstwie swojej drużyny. Nie jest to warunek trudny do spełnienia, może jedynie byłby wymagający dla Wolfe Wittstock, gdyby jednak wystartowali w polskiej lidze. Niemców jednak nie będzie, więc można by zacząć działać. Oczywiście należałoby uprzedzić kibiców, że żużel to nie hokej i z rzucaniem pluszaków trzeba wstrzymać się do momentu aż zawodnicy spokojnie przejadą linię mety. Dodatkowo warto by np. pluszaki były w opakowaniu, aby nie pobrudziły się od toru. Akcja taka jak właśnie Teddy Bear Toss mogłaby na stałe wpisać się w żużlową tradycję. Pozytywny byłby zapewne odbiór nie tylko kibiców i działaczy, ale także samych żużlowców. Raz w roku mogliby po wyścigu nie zjechać standardowo do parku maszyn, tylko "utopić się" w morzu pluszaków, z których dzieci miałyby wielką radość. Przekaz telewizyjny z takiego wydarzenia z pewnością również byłby świetnym ruchem marketingowym.