Wydawało się, że Jason Doyle może w tym roku naprawdę skutecznie powalczyć o medale w indywidualnych mistrzostwach świata. Początkowo był nawet liderem cyklu. Runda w Landshut nie do końca jednak poszła po jego myśli. Było widać, że w całosezonowej rywalizacji raczej nie ma większych szans z Bartoszem Zmarzlikiem. Ale na medal miał szansę jak najbardziej. Wszystko jednak odeszło w niepamięć, gdy Doyle upadł w lidze brytyjskiej i doznał poważnej kontuzji. Liczne złamania byłego mistrza świata spowodowały, że nie mógł kontynuować sezonu. Najpewniej Doyle'a na torze zobaczymy dopiero w nowym roku. To nie pierwsza poważna kontuzja tego żużlowca. Przed laty potrafił jeździć będąc w praktyce niezdolnym do samodzielnego funkcjonowania. Do prezentacji wychodził o kulach. Ale koniec końców mógł świętować największy sukces w swojej karierze. To był rok 2017. Doyle został wtedy indywidualnym mistrzem świata. Szok. Nie wiedział o tym złamaniu Kilka dni temu Doyle przeszedł kolejne badania. Oprócz tego co zawodnik już wiedział, odkryto kolejne urazy. Między innymi to, że Jason ma złamanego kciuka! On sam prawdopodobnie w ogóle o tym nie wiedział. A może po prostu przyzwyczaił się już do bólu, jakkolwiek kuriozalnie to brzmi. Informacja o tej dodatkowej kontuzji została przekazana przez Chrisa Louisa podczas czwartkowej transmisji z meczu ligi brytyjskiej. Część kibiców jednak w ogóle nie była tym specjalnie zdziwiona. - Jasona można lubić lub nie, ale to człowiek z innej gliny. On byłby w stanie jeździć cały połamany, gdyby tylko nie przeszkadzało mu to w sterowaniu motocyklem - napisał jeden z fanów. Coś w tym jest. Kto jak kto, ale Doyle stara się zawsze być zdolnym do jazdy. Inna sprawa, że jest mocno podatny na urazy i groźne upadki. Właściwie kilka razy w roku uczestniczy w jakichś kraksach i niektóre kończą się dla niego źle.