Piłka nożna miała boskiego Diego Armando Maradonę. Na dyskotekach królowały swego czasu kawałki Armando Christiana Pereza, znanego bardziej pod pseudonimem Pitbull, natomiast w latach 90 Polacy z wypiekami na twarzy oglądali losy Esmeraldy, do której smolił cholewki Jose Armando. A żużel? Też ma swojego Armando. Castagnę. No cóż, każdy ma takiego Armando na jakiego sobie zasłużył. Wyciął numer pod publiczkę Wielkie oburzenie zapanowało wokół Castagni po tym jak ten pominął Polaków przy powoływaniu jedenastoosobowej komisji do rozwoju żużla. Tylko czy faktycznie powinniśmy się rzucać i ciskać gromy we Włocha? To gremium wygląda na efemerydę, fikcyjny komitet, o który zapomnimy szybciej niż on powstał. Mnie najbardziej rozbawiło nominowanie aż jedenastu przedstawicieli. Wystarczyłoby czterech, ale z głową na karku np. po jednym Polaku, Czechu, Duńczyku i od biedy Brytyjczyku, chociaż czarny sport na Wyspach jest w mocnym odwrocie. Ale okej, gdyby wziąć skalę wpływów w światowym żużlu, tak by, to mniej więcej wyglądało. A nie od dziś przecież wiadomo, że gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. To trochę tak, jakby szef FIFA - Gianni Infantino wykolegował, albo nie dał prawa głosu przy podejmowaniu ważnych decyzji potęgom światowego futbolu - Niemcom, czy Anglikom, a w zamian docenił np. Turków. W sumie, to słaby przykład, bo jeden Turek pałętał się pod nogami Argentyńczyków i zmącił spokój świętowania mistrzostwa świata przez Messiego i spółkę. Z wielu stron da się usłyszeć, że Castagna nie przepada za Polakami i numer z komisją zrobił pod publiczkę, żeby dowartościować swoje wybujałe ego, uleczyć odrobinę kompleksy i chore ambicje. Na szczęście poza byłymi prezesami, ekspertami, żaden z poważnych polskich działaczy nie wziął sobie do serca wybiegu Castagni. Spuścili na Włocha zasłonę milczenia. I słusznie, po co kopać się z koniem. Szkoda tylko, że Castagna nie zdaje sobie sprawy, że podcina gałąź na której siedzi. Albo ma tak silną pozycję w FIM, jest w niej szefem Komisji Torowej, albo czuje się niezwykle pewnie. Panu Armando proponowałbym jednak wcześniej zajrzeć wraz zacną komisją do swojej ojczyzny i tam zacząć porządki, bo we Włoszech bida aż piszczy.