Dał obietnicę. Ekstraliga w pięć lat Gdy jesienią 2018 roku nowy właściciel klubu organizował konferencję prasową, zapowiedział że w Bydgoszczy ponownie zobaczymy Ekstraligę. Stwierdził, że maksymalny czas oczekiwania wyniesie pięć lat. Jakkolwiek na to spojrzymy (określenie sprytnie daje furtkę przedłużającą czas na awans o rok), celu i obietnicy zrealizować się nie udało, bo za rok Polonia znów pojedzie na zapleczu. W minioną niedzielę odpadła z rozgrywek, przegrywając półfinał z ROW-em Rybnik. Odkąd klub jest w rękach obecnego właściciela, wydarzyło się sporo różnego rodzaju rzeczy, które zebraliśmy w jeden tekst podsumowujący rządy Jerzego Kanclerza. Choć więcej jest raczej minusów, postanowiliśmy zacząć wymienianie od rzeczy dla prezesa pozytywnych, bo takie również były. Choć niestety dla wielu kibiców zostały one mocno przykryte tymi niezbyt korzystnymi wydarzeniami. PLUSY Sponsorzy wrócili do wspierania Polonii Trzeba obiektywnie przyznać, że po przejęciu klubu przez Jerzego Kanclerza, wokół Polonii znów pojawiło się sporo sponsorów, bo nowy prezes to człowiek potrafiący przyciągnąć ich do współpracy. Znów zapanowała moda na wspieranie najważniejszego sportowego klubu dla wielu bydgoszczan. Co za tym idzie, w Polonii pojawiło się dużo pieniędzy na transfery żużlowców, których wcześniej w Bydgoszczy mogli jedynie oglądać jako rywali. Poprzedni prezes Władysław Gollob o relacje nie dbał wcale. Wychodził z założenia, że nikt mu nie będzie mówił jak ma działać. Na skutek tego nikt za bardzo nie miał ochoty wspierać klubu, który kojarzy się z tak fatalnym podejściem do darczyńców. To z kolei przełożyło się na to, jakie nazwiska jeździły w klubie. Polonia to jeden z najbardziej zasłużonych ośrodków w Polsce, a obecność takich "gwiazd" jak Andriej Kobrin, Iwan Bolszakow czy Michał Piosicki upokarzała miejscowych kibiców. Poziom sportowy poszedł do góry Choć obietnicy w postaci awansu prezes Kanclerz nie dotrzymał, to należy zauważyć tak czy inaczej widoczny postęp sportowy drużyny, która w momencie przejmowania była jedną z najgorszych w Polsce. Już w pierwszym roku bycia właścicielem Kanclerz doprowadził klub do awansu. Sezon 2020 okazał się katastrofą i tylko wybitna niemoc Wadima Tarasienki w kluczowych meczach Lokomotivu dała Polonii utrzymanie. Ciekawe jest to, że Tarasienko chwilę później przyszedł do... Polonii. Sezony 2021-2022 to mocny, ale nieprzemyślany skład który straszył głównie na papierze. Ten bieżący rok praktycznie od początku stał pod znakiem mało realnej walki z Falubazem, ale Polonia do finału z tą drużyną nawet nie awansowała. Wyrzucił ją ROW. Przejmując drugoligowca bez jakichkolwiek ambicji, Jerzy Kanclerz od razu zapowiedział że dla niego ważna jest poprawa sportowej jakości. I to zdecydowanie udało się zrobić. Obecnie Polonia miała być już w Ekstralidze, ale została na jej zapleczu. Niemniej śmiało można ją nazwać jedną z najmocniejszych drużyn tej ligi i co roku jest jednym z kandydatów do awansu. Kto wie, czy za kilka miesięcy nie będzie kandydatem numer jeden. Pod warunkiem oczywiście, że w tym sezonie awansuje Falubaz. Nowa trybuna. Innym się z tym nie śpieszyło Do zasług prezesa Jerzego Kanclerza należy dołożyć też długo oczekiwane rozpoczęcie i finalne ukończenie budowy trybuny na przeciwległej prostej. Kibice w Bydgoszczy mieli dość oglądania zawodów z blaszanych, niewygodnych ławek, które w dodatku trzeba było "rezerwować" na długo przed meczem. Już w 2019 roku zaczęła się budowa nowej trybuny oraz parku maszyn, co spowodowało duże komplikacje przy rozgrywaniu meczów, ale dało wreszcie kibicom komfort. Nowa trybuna wygląda bardzo ładnie. Problemem Polonii wciąż jest to, że duża część stadionu to po prostu muzeum. Odległość od toru na łukach jest istnym ewenementem, pod tym względem przydałby się natychmiastowy remont. Tak naprawdę kupowanie miejsc w dolnych rzędach nie ma żadnego sensu, to zwyczajnie wyrzucone pieniądze. Taka sytuacja jest na obu łukach w Bydgoszczy. Fani powoli mają tego dość, bo jak ma tam być Ekstraliga przy takiej infrastrukturze. Inna sprawa, że w Lesznie czy Lublinie wcale lepiej nie jest i jakoś nikt o to problemu nie robi. MINUSY Kibice czują, jakby ktoś pluł im w twarz Największym minusem prezesury Jerzego Kanclerza jest relacja na linii klub-kibice. Tutaj można by przytoczyć wiele negatywnych historii, ale najważniejszym zarzutem jest przede wszystkim przekazywanie nie do końca prawdziwych lub półprawdziwych informacji dotyczących kluczowych spraw. Tą najświeższą jest temat Wiktora Przyjemskiego. Młody zawodnik wiedział, że nie pojedzie już kilka dni przed SEC, a klub do ostatniej chwili zwlekał z informacją, tak aby sprzedać jak najwięcej biletów na zawody. To nie było fair. Kibice wciąż pamiętają prezesowi ucieczkę z meczu w Gdańsku w 2020 roku, gdy Polonia miała jeszcze szansę na zwycięstwo. Jerzy Kanclerz wraz z młodszym synem polecieli helikopterem do Gorzowa, by zdążyć na GP. Zostawili drużynę kompletnie nieprzygotowanemu starszemu z synów prezesa. Polonia przegrała i jeszcze pogorszyła sytuację w walce o utrzymanie. Przez długi czas było to wypominane, a kibice - słusznie zresztą - nie mogli zrozumieć, jak prywatne wycieczki mogą być ważniejsze od interesu klubu, który się prowadzi. Tym bardziej w tak trudnej dla niego chwili, gdy ważą się losy pozostania w lidze. Osobną kwestią jest brak przyjmowania jakiejkolwiek krytyki przez osoby związane z klubem, zwłaszcza prezesa. Pisaliśmy już niejeden raz o setkach kibiców zablokowanych w mediach społecznościowych klubu. "Bloka" dostaje się często za najdrobniejszą krytykę, niczym w PRL. Albo mówisz dobrze, albo nie mów wcale. Zresztą tego należało się spodziewać. Na pierwszej konferencji po sezonie 2020 Jerzy Kanclerz zamiast mówić o udanej walce o utrzymanie, na dzień dobry cieszył się że udało mu się "usunąć krytykę z klubu". Rodzina na swoim, gwiazda na obczyźnie Szeroko komentowany i krytykowany przez bydgoskie środowisko jest fakt obsadzania stanowisk w klubie rodziną prezesa, nazywany często wprost nepotyzmem. Początkowo menedżerem drużyny był sam Jerzy Kanclerz, który w 2. Lidze dobrze się sprawdzał. Później pewne sprawy go przerosły, więc wziął na rok Lecha Kędziorę, a następnie oddał zespół swojemu synowi. Drugi z synów przejął zaś funkcję dyrektora do spraw marketingu, choć nigdy wcześniej nie pracował w podobnej branży (przed Polonią był zatrudniony jako pracownik sortowni owoców morza u jednego ze sponsorów klubu). Efekty? Marne. Sporo błędów taktycznych podczas spotkań ligowych kosztowało Polonię utratę punktów. Nie piszemy, że to bezpośrednio przyczyniło się do nierealizacji obietnicy w postaci awansu, ale mogło mieć wpływ. Polonia pozostała w 1. Lidze, przez co straciła Wiktora Przyjemskiego. Menedżer Krzysztof Kanclerz razi nieporadnością, a do tego dość wolno idzie mu przyswajanie wiedzy, co przekłada się na wyniki. Kibice wielokrotnie pytali, kiedy w klubie będzie menedżer z prawdziwego zdarzenia, z jakimś doświadczeniem zawodniczym. Odpowiedzi się nie doczekali. Ostatnio już nie wytrzymali i postanowili podczas meczów wywieszać "antykanclerzowe" transparenty. Rozpad bydgoskiego środowiska Jeszcze gdy w 2019 roku Polonia awansowała do 1. Ligi, wokół klubu było mnóstwo osób pomagających społecznie, poświęcających swój czas, często także nerwy. Byli to większości ludzie po prostu związani emocjonalnie z Polonią, wielokrotnie zresztą pochodzący z innych dyscyplin - z piłki nożnej, hokeja itd. Z czasem tych ludzi było coraz mniej, bo zwyczajnie im się odechciewało. Obecnie zostali jedynie synowie prezesa i jeden, najwierniejszy z tamtej wspomnianej grupy. Reszty nie ma. Najzabawniejszy jest tu zaś fakt, że prezes oraz jego synowie często w prywatnych rozmowach mówią o rzekomym "wyrzuceniu" z klubu tamtych ludzi. Jest to nieprawda, bowiem każdy z nich odszedł sam. Zresztą - jak można wyrzucić kogoś, kto nie jest zatrudniony? Rozpad grupy ludzi, która pomagała klubowi także na wyjazdach to w dużym stopniu efekt polityki prezesa zakładającej jak największy udział synów w życiu klubu, mimo braku dostatecznej wiedzy i kompetencji obu z nich. Oczywistym jest to, że to prezes decyduje o tym, kogo chce mieć wokół siebie. A już zwłaszcza prezes-właściciel. I nikt by nie szepnął słówka krytyki, gdyby te dobrane przez Jerzego Kanclerza osoby prowadziły klub do sukcesów. Ale problem w tym, że nie prowadzą.