Grupa Azoty Unia w Tarnowie dawno nie budziła tak ogromnego zainteresowania. Po świetnej drugiej części sezonu, kibice zaczęli wierzyć w awans, dlatego 9 września w licznym gronie stawili się na stadionie, by dopingować swoich ulubieńców w walce o finał drugoligowych zmagań. Z pewnością do zakupu biletu przekonał ich też lokalny rywal, ponieważ nie od dziś wiadomo, że Derby Południa to w tym regionie bardzo prestiżowe wydarzenie. O ile wśród podekscytowanych fanów panowała gorąca atmosfera, o tyle na torze niestety nie działo się zbyt wiele. W pierwszych trzech wyścigach przyjezdni z Podkarpacia nawet nie dali miejscowym dojść do głosu, bo wszystkie biegi kończyły się podwójnymi zwycięstwami żużlowców w kaskach białych i żółtych. Dobra passa podopiecznych Pawła Piskorza nie skończyła się zresztą na serii otwierającej mecz. Dzięki temu pozamiatane było już w zasadzie w połowie zmagań. Kibiców znajdujących się w sektorze gości zachwycał między innymi Peter Kildemand. Przy Duńczyku jeszcze do niedawna stawialiśmy ogromny znak zapytania, bowiem nie zachwycił w końcówce rundy zasadniczej. Zawodnik problemy tłumaczył wówczas kłopotami sprzętowymi i w sobotnie popołudnie przekonaliśmy się o tym, że mówił prawdę. Dla 34-latka mecz do pewnego momentu układał się idealnie. W trzecim starcie zaliczył on jednak bolesny kontakt z bandą i choć nie upadł, to musiał zjechać na murawę. Później były uczestnik cyklu Grand Prix zrobił coś niezrozumiałego, pojawiając się z powrotem na torze przed zakończeniem biegu. Sędzia zobaczył powracającego żużlowca i błyskawicznie przerwał ściganie. Arbiter następnie nie miał litości dla Duńczyka i ukarał go czerwoną kartką. Texom Stal bez jednego z liderów nie straciła animuszu i dowiozła spokojne zwycięstwo do końca. Wysoki, bo aż trzynastopunktowy triumf to zasługa zwłaszcza świetnej postawy seniorów. Po dwucyfrówki sięgnęli Marcin Nowak, Jacob Thorssell oraz Krystian Pieszczek. Pawła Piskorza zawiódł tylko Rafał Karczmarz, który sprawiał wrażenie pogubionego i w rewanżu musi się zdecydowanie poprawić. Grupa Azoty Unia do Rzeszowa wybierze się w celu zakończenia tegorocznych rozgrywek z twarzą. Tak duża strata wydaje się już nie do odrobienia. Drużyna z Małopolski tak czy inaczej może być z siebie dumna, ponieważ po pierwszych meczach mało kto zakładał awans do fazy play-off.