Bartosz Zmarzlik miał dobre momenty podczas Grand Prix Czech w Pradze, ale w najważniejszych biegach dnia męczył się niemiłosiernie. Swoim chartem ducha wywalczył awans do finału, choć wyglądał na bardzo wolnego. W finale przełomu nie było i skończyło się na czwartym miejscu. To nie przeszkodziło Polakowi, aby objąć fotel samodzielnego lidera cyklu Grand Prix. Czy Zmarzlik nie ma z kim przegrać? Chyba coś w tym jest. Sprzęt Zmarzlika nie jedzie Bartosz Zmarzlik w PGE Ekstralidze ma najwyższą średnią. W Grand Prix po trzech rundach jest liderem klasyfikacji generalnej. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że polski mistrz świata wcale nie jest najszybszym zawodnikiem na świecie. Od początku sezonu zdarzają mu się słabsze momenty, w których drapie się po głowie i nie potrafi wykrzesać ze swojego sprzętu więcej. Tak właśnie było w Pradze, gdzie w biegu półfinałowym i finale był przeraźliwie wolny. Teoretycznie na papierze wszystko się zgadza. Czwarte miejsce i miano lidera po trzech rundach. Kto mógłby narzekać na taki stan rzeczy? Na pewno nikt poza Bartoszem Zmarzlikiem. Widać gołym okiem, że Polak się męczy. Brakuje mu szybkości. Czasami są biegi, kiedy siłą swoich umiejętności jest w stanie pokonać rywali. Czasami z kolei po prostu się nie da. Tak było w finale zawodów w Pradze. Zmarzlik ma problemy, a i tak zmierza po mistrzostwo świata Zakładam jednak, że problemy Zmarzlika są przejściowe i wkrótce się z nimi upora. Z drugiej jednak strony problemy Bartosza pokazują tylko, że tak bardzo odjechał żużlowemu światu, że w tym momencie nie ma z kim przegrać. Polak może być momentami w gorszej dyspozycji, a i tak pokonuje rywali. Może nie wygrywa pojedynczych rund, ale jest na tyle regularny, że przewodzi stawce cyklu. Trochę podobnie było w zeszłym roku, kiedy Bartosz też miewał gorsze momenty, ale swoją regularnością nie pozostawił złudzeń, że to jemu należy się mistrzowski tytuł. Swoją drogą ciekawe, jak wyglądałby rywalizacja w Grand Prix, jeśli w cyklu startowaliby Rosjanie. Skupiam się tylko i wyłącznie na wątku sportowym, bo mam wrażenie, że jedynie Artiom Łaguta i Emil Sajfutdinow byliby w stanie zagrozić Zmarzlikowi w drodze po czwarty tytuł. Inna sprawa, że problemy sprzętowe naszego mistrza wcale nie są dobrą informacją dla rywali. Jeśli Zmarzlikowi uda się znaleźć odpowiednią regulację silników, to aż strach pomyśleć, jak będzie w stanie odstawić swoich przeciwników. Dziś przepycha się i walczy siłą umiejętności. Jeśli do tego dojdzie jeszcze niezawodny sprzęt, to już w ogóle nie będzie, o czym mówić. Zdaje się bowiem, że Zmarzlik zmierza po czwarty w swojej karierze tytuł mistrza świata.