Cały kraj od zeszłej niedzieli ostrzy sobie apetyty na tegoroczny finał PGE Ekstraligi, w którym dość niespodziewanie z Motorem Lublin zmierzy się Moje Bermudy Stal Gorzów. Podopieczni Stanisława Chomskiego zaliczyli istną drogę z piekła do nieba, nie poddali się pomimo licznych kontuzji i dwa razy sprawili nie lada sensację. Zaczęło się od spokojnego pokonania For Nature Solutions Apatora Toruń. Potem zaś Bartosz Zmarzlik i spółka uciszyli wypełniony do ostatniego miejsca stadion przy Olsztyńskiej w Częstochowie. Ekipa prowadzona przez Macieja Kuciapę też nie miała drogi usłanej różami. Postawił im się zwłaszcza wspomniany wyżej For Nature Solutions Apator, który dość niespodziewanie w pierwszym półfinale dołożył lublinianom dziesięć punktów, co w połączeniu z urazem Mikkela Michelsena nie zapowiadało łatwego rewanżu. Ten finalnie okazał się jednak spacerkiem, bo straty zostały odrobione już po czwartym wyścigu i tak oto Motor za kilka dni skrzyżuje rękawice w zawodnikami w żółto-niebieskich kewlarach. Liczby to jedno. Sport to drugie W finale przynajmniej na papierze na zwycięzców sezonu zasadniczego czeka rywal marzenie. Liczby są bowiem bezlitosne, ponieważ jasno pokazują nam że gorzowianie niemal za każdym razem od powrotu Motoru do PGE Ekstraligi mają większe lub mniejsze problemy z lublinianami. O ile udało im się w zeszłym roku raz u siebie pokonać ekipę ze Wschodu, tak w obecnych rozgrywkach przy liczbie zwycięstw nadal widnieje zero. Najpierw na inaugurację ligi ciut gorszy mecz zazwyczaj zaliczył Bartosz Zmarzlik i efekt był taki, że obecni brązowi medaliści zaczęli sezon od falstartu. Z kolei wyjazd do Lublina okazał się jednym wielkim pogromem, ale to akurat wina licznych kontuzji w zespole gości. Żeby już nie być gołosłownym, bo napisaliśmy w tytule, iż liczby są bezlitosne, to po awansie do najlepszej ligi świata w bezpośrednich starciach jest aż 7:3 dla Motoru. W najbliższą niedzielę gorzowianie muszą zrobić więc wszystko, by odwrócić kartę i z choćby minimalną zaliczką wybrać się na Aleje Zygmuntowskie. Bo to, że będą walczyć do końca nie ulega wątpliwości po niedawnej potyczce z zielona-energia.com Włókniarzem Częstochowa. Przed nami niewątpliwie jeden z najbardziej ekscytujących finałów ostatnich lat. Czytaj też: Znów tego dokonał. To będzie przyszły mistrz świata?