Po świetnych występach w ubiegłym sezonie już jesienią rozgrzała dyskusja nt. przynależności klubowej Gomólskiego. Zawodnik nie ukrywa, że otrzymał propozycje od innych ośrodków. - Oprócz Gniezna miałem dwie poważne oferty. Jedną z klubu ekstraligowego, drugą z pierwszoligowego - zdradza Adrian, który w początkowej fazie negocjacji ze Startem był daleko od kompromisu. - Rozmowy nie układały się. Pierwsze dwa spotkania trwały dosłownie po 15 minut i odchodziliśmy od stołu. Rozpoczęliśmy pertraktacje z innymi klubami. W zasadzie szczegóły były dograne - mówi Gomólski. Dlaczego zdecydował się pozostać w Starcie" - W Gnieźnie pojawiło się grono osób, które mocno zaangażowały się abym pozostał. Zostały mi stworzone bardzo dobre warunki. Wraz z ojcem, który towarzyszył w rozmowach oraz działaczami podjęliśmy decyzje o pozostaniu w rodzinnym mieście - wyjaśnia Adrian, który ma opinię żużlowca jeżdżącego nader niebezpiecznie. - Było kilka sytuacji, po których doszedłem do wniosku, że przeholowałem. Ale nie wybijam się ponad przeciętną. Wielu kolegów jeździ na pograniczu faulu. Speedway staje się coraz bardziej ostry. Uprawiamy sport, w którym nie wolno odpuszczać. W kilku sytuacjach, to ja padłem ofiarą zbyt ostrej jazdy, ale do nikogo nie mam pretensji. Zdaję sobie sprawę, jaki sport uprawiam - wyjaśnia. Gomólski, który był uczestnikiem okropnej kraksy na turnieju młodzieżowym zeszłej jesieni w Poznaniu. - Nic nie zapowiadało kłopotów. Panowała luźna atmosfera. Wiadomo - żużlowe ostatki. Nie przypuszczałem, że zakończę w szpitalu - uśmiecha się Gomólski, który z upadku pamięta tylko start. - Wychodziłem na prowadzenie i nagle poczułem uderzenie. Wyprostowany motocykl i.... - nie chce kończyć przykrych wydarzeń. Kibice często zastanawiają się, co czuje zawodnik, gdy z ogromną prędkością wpada w ogrodzenie. - Trudno powiedzieć. W zasadzie spokojnie czekałem na uderzenie. Aż wszystko przeminie i emocje opadną. Na szczęście nie odniosłem poważnych kontuzji - mówi. W jeździe Adriana nie widać blokady psychicznej. - W marcu odbyłem pierwsze treningi w słoweńskim Krsko. Następne testy w Gnieźnie i sparingi. Czułem głód żużla i satysfakcję z powrotu na motor. Psychika nie szwankowała. W Poznaniu był ostatnie zawody. Zimowa przerwa wyszła na dobre i zapomniałem o pechowym zdarzeniu - twierdzi Adrian, który przemierza się do startów w kilku ligach. - Podpisałem kontrakt w Team Dalakraft Avesta. Czuję się tam dobrze i po raz trzeci z rzędu założę ich plastron. Liczę na starty na torach niemieckich. Dogadany byłem z Anglikami, ale na drodze stanęła matura. Wyspiarzy interesowały starty w przeciągu całego sezonu. Wyraziłem chęć od połowy. Szkoła też jest dla mnie ważna. W minionych miesiącach poświęciłem dużo czasu na naukę. Cale życie na żużlu nie będę jeździł. Oczywiście nie zaniedbałem treningów. Czuję, że jestem przygotowany w 100%. Pozostaje dopasowanie sprzętu i wjechanie się w sezon - mówi Gomólski. Na prawie każdych zawodach przy Adrianie obecny jest w parkingu ojciec. Były zawodnik Startu Gniezno i Polonii Bydgoszcz, Jacek Gomólski. - W dotychczasowej karierze tylko dwukrotnie się zdarzyło, że taty zabrakło w parkingu. Podczas rundy kwalifikacyjnej w Togliatti. Wtedy zaopiekował się mną Stanisław Chomski. Za drugim razem w turnieju indywidualnym w Częstochowie - wspomina. Młodzieżowiec stawia sobie ambitne plany. - Chciałbym zakwalifikować się do wszystkich finałów rozgrywek, w których wezmę udział. Ze szczególnym uwzględnieniem finału światowego juniorów w Ostrowie, to moje marzenie numer jeden - zdradza. W Gnieźnie liczą na nieobliczalny duet Gomólski-Poudżuks. - Na razie na treningach nie możemy się zgrać - uśmiecha się Adrian. - Start, to młody i nieobliczalny zespół. Stać na wiele - dodaje. Grzegorz Drozd