Falubaz szybko zniechęcił rywali do wojowania Najważniejsze rozstrzygnięcia w żużlowym sezonie 2023 mamy odhaczone. Jeśli sięgniemy pamięcią wstecz, do prognoz i wyciągniemy z nich średnią wyjdzie na to, że nie trzeba być wróżką, aby określić moc i potencjał drużyn. Wystarczy pobieżna wiedza pomnożona przez wskaźnik ryzyka odniesienia kontuzji i w zasadzie w zimie wszystko sprowadziło się co do joty. W coraz mniejszym stopniu ten sport jest nieprzewidywalny. Stal Rzeszów miała roznieść 2. LŻ i to zrobiła. Falubaz odpalał na zapleczu PGE Ekstraligi bomby transferowe i przeszedł rozgrywki suchą stopą. W tych przypadkach ważna była przemyślana strategia i styl. Zielona Góra budowała silny skład z zamierzeniem, żeby mieć już gotowy szkielet po awansie. Żeby to zestawienie nazwisk dawało beniaminkowi szanse na utrzymanie. Pod słowem styl kryje się udowodnienie całej masie oponentów już w połowie sezonu, że kroczymy od zwycięstwa do zwycięstwa i nie dajemy argumentów, aby ktoś inny nas zdystansował. Falubaz bardzo szybko i skutecznie zniechęcił rywali do "wojowania". W PGE Ekstralidze pewnie ktoś pomylił się w kontekście mistrza Polski. Kontuzje miały ogromny wpływ na to, że zespół Sparty musiał otrzeć łzy srebrem. Frątczak nie doszacował Motoru Lublin Nie doszacowaliśmy ekipy z Lublina. Podkreślaliśmy, że to drużyna na finał, ale czy na obronę tytułu? Znaczna część ekspertów raczej zakładała, że to Darek Śledź i jego konstelacja gwiazd wróci na tron. Taka była też moja ocena. Uważałem, że Sparta dysponowała najsilniejszą grupą żużlowców. Pokusiłem się nawet o opinię, że to najmocniejszy zespół w PGE Ekstralidze od dwudziestu lat. Motor udowodnił, że nie pęka na robocie. Sparta byłaby w grze o złoto gdyby nie dopadła jej w kluczowej fazie plaga urazów, ale to nie znaczy, że na sto procent by je zdobyła. Lublin rósł z każdym tygodniem. Motor się rozpędzał i na play-offy przygotował szczyt formy. To była deklasacja. Dostaliśmy jasny sygnał, że obrona prymatu w kraju nie była dziełem przypadku. Różne siły próbowały uprzykrzyć życie Bartkowi Zmarzlikowi w cyklu Grand Prix, ale nie z Polakiem takie numery. Czwarte mistrzostwo świata na złość paru panom zostało wpisane do CV. Szkoda mi w tej całej gamie pochwał Janusza Kołodzieja, który mógł zamieszać w tym kotle, ale jak to mówią szczęście sprzyja lepszym. Ale o Janusza jestem spokojny. W przyszłym roku odbije sobie z nawiązką, to co teraz stracił.