Team Bartosza Zmarzlika się nie popisał. Panowie pojechali na GP Danii do Vojens bez regulaminowego kevlaru. Bez logo sponsora cyklu, za to z wielką reklamą indywidualnego sponsora. W tym stroju wyjechał Zmarzlik w kwalifikacjach, a niedługo po ich zakończeniu zaczęła się wielka awantura. Szwed walczy z Polakiem o złoto, a szefem jury jest jego rodak Jury zawodów ze przewodniczącym ze Szwecji na pokładzie (to też jakieś kuriozum, że Szwed jest w jury w sytuacji, gdzie głównym rywalem Zmarzlika jest jego rodak Fredrik Lindgren) wyciągnęło regulamin i zaczęło pokazywać stosowny zapis, dowodząc, że Polaka trzeba usunąć. Jak się na to popatrzy, to człowiek powie: wszystko się zgadza, nie mieli wyboru. Jak się jednak popatrzy na te kilka zdań nad taryfikatorem, to czytamy, że międzynarodowe jury może ukarać sankcjami każdą osobę łamiącą zasady. MOŻE, NIE MUSI i to warto napisać dużymi literami. A jest jeszcze coś takiego, jak regulamin dyscyplinarny FIM, gdzie jest adnotacja, że wszystkie nakładane sankcje powinny być adekwatne do przewinienia. No i zgodne z duchem sportu. Czy wyrzucanie za zły kevlar to sankcja adekwatna do przewinienia i zgodna z duchem sportu? Mam wątpliwości. Cegielski jest oburzony, bo jury nie musiało tego robić Rozmawiałem na ten temat z Krzysztofem Cegielskiem. Szef stowarzyszenia zawodników Metanol był oburzony, kiedy czytał wywiad z dyrektorem cykl Philem Morrisem, który przekonywał, że decyzja o wyrzuceniu Bartka była najgorszą w jego życiu. - Jury nie musiało, tylko mogło. A to, że zrobili to z wielką przyjemnością, to już inna sprawa - powiedział mi Krzysztof. Jakby popatrzeć na regulamin, to daje on jury dużą dowolność. Mogą wyrzucić każdego za każde zachowanie. Ktoś może nie mieć właściwej osłony motocykla i mogą go za to skreślić z listy startujących jeśli takie będzie widzimisię organizatora. W Grand Prix się bili, wyzywali, ale nikt nikogo nie wyrzucał Ja bym nie polemizował z wyrzuceniem Zmarzlika, gdyby to zrobił drugi raz, gdyby to była recydywa. Jednak to było jego pierwsze przewinienie. Wystarczyło kazać mu zapłacić i ostrzec, że jeśli sponsor będzie się domagał odszkodowania, to może zostać obciążony kosztami. Zresztą w zawodach mógł Zmarzlik jechać w specjalnym kevlarze zasłaniającym logo jego prywatnego sponsora. W Grand Prix zdarzały się już przeróżne sytuacje. Zawodnicy się bili i wyzywali. Są na to paragrafy. Według tego regulaminu można za to wyrzucić. Nikt jednak tego nie robił, bo to byłby absurd. "Napluli nam do zupy". Castagna musi odejść Redaktor Henryk Grzonka, którego lubię i szanuję, napisał na Facebooku, że "ktoś napluł nam do zupy" i ja się z nim zgadzam. Tak samo jak z tym, co powiedział Krzysztof o tym, że "Zmarzlika wyrzucono z wielką przyjemnością". I zdecydowanie nie możemy udawać, że nic się nie stało. Żużel żyje dzięki polskiej kasie, więc trzeba wreszcie całe to towarzystwo, z wiceprezydentem FIM Armando Castagną na czele, dożywotnio zdyskwalifikować. Swoją drogą, to nie rozumiem, jak zawodnicy mogli się zgodzić na taki regulamin. Dołożyli starań, żeby wywalczyć sobie miejsca na swoje reklamy, ale już nie zadbali o swoje prawa. A kasa to nie wszystko. Mam nadzieję, że na przyszłość będą o tym pamiętali. I jeszcze jedno. Zaraz po wyrzuceniu Zmarzlika pojawiły się informacje, że inni stanęli za nim murem. A było tak, że ktoś coś bąknął, wyraził się, że jest mu przykro i tyle. A zawodnicy powinni byli wyjść i powiedzieć jasno: jak on nie jedzie, to my też. To by wystarczyło. Bo dziś jest Zmarzlik, a jutro może być ktoś inny.