Polski sport na przestrzeni dekad miał wielu wspaniałych sportowców. Adam Małysz, Robert Korzeniowski, Otylia Jędrzejczak, Justyna Kowalczyk, a obecnie Robert Lewandowski, czy Iga Świątek. Długo by wymieniać, aby o nikim nie zapomnieć i nikogo nie urazić. Każde pokolenie miało swoich bohaterów w swoich ulubionych dyscyplinach. Kibice żużla mają to szczęście, że długo zapowiadana pustka po erze wielkiego Tomasza Golloba wcale nie nastąpiła. Nasz mistrz z 2010 roku ma godnego następce, który chyba sam nie spodziewał się, że aż tak przebije swojego idola. Zmarzlik stał się ambasdorem polskiego sportu Bartosz Zmarzlik w sobotę w Toruniu zapewnił sobie czwarty w karierze tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Polak dopełnił formalności, bo w tym roku nie miał rywala, który jakoś szczególnie deptał by mu po piętach. Nasz reprezentant tak mocno zdominował świat żużla, że obecnie po prostu nie ma sobie równych. Oczywiście to nie tak, że jadąc zagranicę wszyscy kojarzą Polskę przez pryzmat nazwiska Zmarzlika. Nie ta popularność i zasięg dyscypliny. Jednak w Polsce Bartosz to jest już marka. Nie można powiedzieć, że to anonimowy zawodnik niszowej dyscypliny. Swoje robią też partnerstwa reklamowe, jak choćby nawet z koncernem Orlen. Sam jednak zapracował sobie na to ciężką pracą i niebotycznymi wręcz wynikami. To może być skład, co rozniesie ligę. Jest jedno pytanie Zmarzlik jeszcze długo może być rekordy Niebywałe w tym wszystkim jest to, że mówimy o 28-letnim chłopaku, który być może prime swoich umiejętności ma przed sobą. Bo w żużlu jest tak, że zawodnicy najwyższą formę w życiu osiągają po 30-stce. Strach więc pomyśleć, co Zmarzlik jest w stanie osiągnąć w tej dyscyplinie. Nie mam wątpliwości, że nie zabraknie mu motywacji. Jestem przekonany, że owiany sławą rekord sześciu zdobytych tytułów mistrza świata przez Tony'ego Rickardssona padnie łupem Polaka. Pytanie natomiast, gdzie są granice naszego mistrza. To nie tak, że Zmarzlik przez najbliższych dziesięć lat będzie nie do pokonania. Pewnie znajdzie się ktoś, kto utrze mu nosa jak w 2021 roku Artiom Łaguta. Bartosz jest jednak niesamowicie powtarzalny. Ma świetnie zorganizowany team i zaplecze - również to sponsorskie. W tym wszystkim ważne jest to, że praktycznie nie łapie kontuzji. Urazy to coś, co potrafi żużlowców zatrzymać w rozwoju jak nic innego. Tymczasem mi trudno policzyć na palcach jednej ręki upadki Zmarzlika w ostatnim czasie. To efekt jego doskonałego panowania nad motocyklem. A umówmy się - to nie ten typ zawodnika, która zamyka gaz i unika stykowych sytuacji na torze. Nie pozostaje nam więc nic innego jak celebrować kolejne sukcesy Bartosza i docenić to, co robi dla dyscypliny. Pewnie mniej z takiego stanu rzeczy zadowoleni są jego rywale, ale cóż - taki jest sport. Mają kogo ścigać. Co za wieczór! Mamy trzy medale w SGP2