Aleksandr Łoktajew cierpi na skutek rosyjskiej inwazji, mimo że sam urodził się w Rosji. Od wielu lat mieszka w Ukrainie, a od 2017 roku jest jej obywatelem. Kilka lat temu zrzekł się rosyjskiego paszportu. Aktualnie przebywa w Czerwonogradzie, około 30 kilometrów od polskiej granicy. - Sytuacji nie da się opisać. Słyszymy nadlatujące samoloty, syreny alarmowy i ukrywamy się w schronie. Fizycznie jesteśmy w porządku, ale sytuacji nie da się opisać. Wszyscy staramy się jak najlepiej sobie pomagać, sprowadziliśmy wiele rodzin z Kijowa. Zasoby i żywność powoli się jednak kończą. Staramy się wytrwać - mówił wczoraj szwedzkiej telewizji. Łoktajew został w Ukrainie, jego rodzina jest już w Polsce Łoktajew jako mężczyzna w wieku poborowym nie może opuścić swojego kraju. Wiele wskazuje na to, że być może nie będzie w stanie brać udziału w pierwszych tegorocznych spotkaniach SpecHouse PSŻ-u Poznań - klubu, do którego jesienią przeszedł z pierwszoligowego Orła Łódź. Póki co do Polski trafili jego najbliżsi - żona i czteroletni synek. Oboje są bezpieczni. Przebywają w Bydgoszczy, gdzie mieści się polska baza żużlowca. Radosne informacje o losie najbliższych Łoktajewa przekazał PSŻ Poznań. - Żużel to nie tylko sport i rywalizacja. To również wsparcie, bezinteresowność i wzajemna pomoc, zwłaszcza w tych trudnych czasach - czytamy na profilach społecznościowych drużyny .Klub zapowiedział również organizację zbiórki najbardziej potrzebnych rodzinie rzeczy. Jej szczegóły mamy poznać już niebawem. 28-letni Aleksandr Łoktajew przed sezonem typowany był na największą gwiazdę drugoligowych rozgrywek. W ostatnich latach był wyróżniającą się postacią zaplecza PGE Ekstraligi, ale w swym życiorysie ma także bardzo przyzwoite sezony spędzone w najwyższej klasie rozgrywkowej. Przed dekadą uważany był za jednego z najbardziej obiecujących żużlowców na świecie, ale jego kariera wytraciła rozpęd po wpadce dopingowej w 2015 roku. W jego organizmie wykryto THC - związek zawarty w marihuanie.