Do wypadku doszło 5 czerwca 1994 roku na stadionie Polonii Bydgoszcz przy Sportowej 2. Gospodarze podejmowali Włókniarza Częstochowa. Podczas pokonywania pierwszego łuku młodzieżowego wyścigu Kamiński próbował napędzić się po zewnętrznej, ale szczepił się z jadącym po jego lewej stronie Piotrem Ułamkiem, po czym z impetem wystrzelił w bandę. Siła uderzenia była tak ogromna, że pod jego impetem otworzyła się brama parku maszyn, a jedno z przęseł płotu runęło na ziemię. 21-latek kilkanaście dni przeleżał w śpiączce. Konieczna była trepanacja czaszki, odniósł też groźną kontuzję nogi. W szpitalu spędził ponad pół roku. Kiedy po wypisie udał się o kulach na stadion Polonii, nie mógł ukryć rozczarowania. - Nie było tam po mnie śladu. A przecież żyłem, nie byłem już zawodnikiem, ale człowiekiem potrzebującym pomocy - tłumaczy na łamach Metropolii Bydgoskiej. Jedna Polonia upadła, druga nie chciała płacić Zawodnik zdecydował się walczyć w sądzie o zadośćuczynienie ze strony klubu. Do jego urazów znacznie przyczyniła się niewłaściwie zamontowana banda okalająca tor. Obowiązek należytego zabezpieczenia obiektu leży zaś po stronie organizatora zawodów. Sąd I instancji oddalił powództwo Kamińskiego, ale ten postanowił odwołać się od decyzji. 2 postępowanie zakończyło się pozornym sukcesem. Polonia miała wypłacić mu 20 tysięcy złotych. - Tyle kosztowała wtedy kawalerka - mówi. Tomasz Kamiński nigdy nie otrzymał od klubu należnych mu pieniędzy. W 2003 roku, 2 lata po ogłoszeniu wyroku przez Sąd Okręgowy w Gdańsku, BKS Polonia Bydgoszcz przestała istnieć na skutek ogromnego kryzysu. Miejsce poprzedniego tworu zajął nowy - Bydgoskie Towarzystwo Żużlowe Polonia, które nie czuło się w obowiązku uregulowania należności swych poprzedników. Teraz Kamiński może liczyć na pomoc kibiców macierzystego macierzystego klubu. Za pośrednictwem facebookowego profilu "Poloniści zawsze razem - Pomagamy Tomkowi Kamińskiemu" można wziąć udział w licznych aukcjach na rzecz poszkodowanego.