U Skrzydlewskiego żarty się skończyły. Jak tak dalej pójdzie, to Orzeł może jeszcze spaść z ligi. Wybrzeże rośnie w siłę z każdą kolejką, Landshut wypracowało sobie dobry system oparty na zwycięstwach u siebie (ale wygrali także w Łodzi), a Start już pokazał, że może napsuć krwi najlepszym. W niedzielę w Zielonej Górze Orzeł nie miał absolutnie nic do powiedzenia. Rzecz jasna nikt nie oczekiwał wygranej, ale wypadałoby powalczyć. Tymczasem zawiedli ci, na których liczono najbardziej. Iversen nie wygrał biegu, Becker zdobył dwa punkty, a Kościuch obudził się, gdy było zaorane. Witold Skrzydlewski mówi: dość tego Słynący z kontrowersyjnych wypowiedzi i pomysłów szef łódzkiego klubu tym razem już naprawdę mocno się zdenerwował. I trudno mu się dziwić. Płaci na czas, to ma prawo wymagać. Żużlowcy Orła będą mieli zamrożone wypłaty, dopóki nie zaczną jechać tak, jak się od nich oczekuje. Jeśli będą przegrywać, dostaną pieniądze dopiero po rundzie zasadniczej. A to już mocny ruch. Widać, jak wściekły jest Skrzydlewski. Ewentualny spadek byłby dla Orła katastrofą. Swoją drogą kolejny raz trzeba wspomnieć, że fatalnym pomysłem było oddanie Lahtiego do Wybrzeża. Teraz to Wybrzeże może z Finem w składzie mocno zagrozić łodzianom w walce o utrzymanie. To dopiero byłoby kuriozum.