Dariusz Ostafiński, Interia: Falubaz nie awansował. Co to dla pana znaczy? Rohan Tungate, żużlowiec Stelmet Falubazu: Naszym jedynym celem w tym roku była Ekstraliga. Wszyscy jesteśmy bardzo rozczarowani tym, że się nie udało, ale życie musi toczyć się dalej. To jest sport i o ile wiem, klub ma nowe cele na 2023 rok. Zostanie pan, czy też będzie szukał ekstraligowej opcji. Klauzula w kontrakcie nie wiąże panu rąk, pozwala odejść. Do czasu podpisania umowy nie mogę potwierdzić w stu procentach, co będzie. Pragnę jednak zaznaczyć, że w bieżącym sezonie jedyną rzeczą, której mi w Zielonej Górze zabrakło, to brak awansu do Ekstraligi. Wszyscy, począwszy od prezesa, a skończywszy na toromistrzach, wykonali swoje zadanie bardzo dobrze. Za to bardzo wszystkim dziękuję. Jak dużym problem dla pana, dla pańskiej kariery jest ten brak awansu? Lata lecą i to okno transferowe, to może być ostatni dzwonek. Wiek to kwestia względna. Speedway zna wielu zawodników, którzy odnieśli sukces, mając trzydziestkę na karku. Jestem przekonany, że mogę być następny. W ogóle ta Ekstraliga jest dla pana jakimś marzeniem, które chciałby pan zrealizować? Każdy ambitny żużlowiec chce jeździć w Ekstralidze, a ja jestem ambitny. Dla mnie to nie jest pytanie, czy będę ścigał się w Ekstralidze, tylko kiedy będę ścigał się w Ekstralidze ? A jest pan na Ekstraligę gotowy? Oczywiście, że tak. Co musiałby pan zmienić, żeby móc tam startować? Czy w rachubę wchodziła rozbudowa teamu, poszerzenie parku maszyn, coś jeszcze? Sprzętowo i mentalnie jestem przygotowany. Mam świetne silniki od Kowalskiego i bardzo dobrych mechaników. Jednej rzeczy, której mi brakuje to doświadczenia jazdy w Ekstralidze. Gdybym zapytał na ile punktów w Ekstralidze pana stać, to co by pan powiedział? Należę do żużlowców, którzy nie lubią spekulować. Po prostu na torze pokazują, na co ich stać. Jeżeli potrafiłem wygrywać biegi w Grand Prix Australii, to myślę, że w Ekstralidze też potrafiłbym punktować na dobrym poziomie, Miniony sezon można podzielić na dwie części. O dziwo lepszy, skuteczniejszy był pan w play-off. Z czego to wynikało? Dla wielu z nas początek sezonu polega na tym, aby się wjeździć i dopasować sprzęt. Poza tym w rundzie zasadniczej sezonu jest czas, aby nadrobić błędy. Ja dokładałem starań, aby formę osiągnąć w play-off, kiedy drużyna najbardziej potrzebowała moich punktów. Patrząc przez pryzmat średniej biegowej, wyszło chyba nie najgorzej. Co przemawia za pozostaniem w Falubazie? Jeżeli klub zbuduje znowu mocną drużynę i domówimy szczegóły kontraktowe, wszystko przemawia za tym, żeby zostać na kolejny rok w Zielonej Górze i dać radość tutejszym kibicom. Gdyby dało się cofnąć czas, to poszedłby pan do Unii Tarnów? To była taka decyzja, która wyhamowała pańską karierę. Na szczęście nie mam zdolności cofnięcia czasu. To jest historia, która była dla mnie nauką. Patrzę jednak przed siebie A ma pan jakiś żal do Marcina Gortata? Mówią, że pchnął pana do tamtej zamiany Orła na Unię. Ta informacja nie jest prawdziwa. Zdecydowanie nie mam żadnych pretensji do Marcina. I nie kazał mi iść do Tarnowa, to był mój własny błąd. To ja chciałem tam jeździć. Jakie w ogóle są teraz pana relacje z Gortatem? Pomaga panu w czymś, czy może jesteście już tylko dobrymi znajomymi, bądź przyjaciółmi? Marcin jest moim wieloletnim przyjacielem i sponsorem. Dzieli się ze mną swoją ogromną wiedzą z zakresu sportu, marketingu, życia codziennego i bardzo mu za to dziękuję. Czytaj także: Pracował na plantacji sałaty. Da im upragniony awans?