Bartosz Smektała dwa ostatnie sezonu spędził w Tauron Włókniarzu Częstochowa. W klubie spod Jasnej Góry miał jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła, ale skończyło się na tym, że popadł w przeciętność. Dlatego też zdecydował się na powrót do Leszna. To był strzał w dziesiątkę. Wrócił stary, dobry Smektała Na efekty zmiany barw klubowych długo czekać nie trzeba było. Już pierwsze jazdy okazały się dla Smektały naprawdę udane. Błyszczał w sparingach i Memoriale Alfreda Smoczyka. Nie zawiódł też w finale Mistrzostw Polski Par Klubowych w Rzeszowie. Wspólnie z kolegami z Fogo Unii wywalczył srebrny medal. Pojechał nawet w biegu dodatkowym o złoto z Bartoszem Zmarzlikiem. Ten wyścig akurat przegrał, ale porażka z mistrzem świata nie jest żadną ujmą. Poza wszystkim nie trudno zwrócić uwagę, że Smektała z jednej strony jest bardzo szybki, a z drugiej sam dobrze wygląda na motocyklu. Powoli wraca pewność siebie, którą zatracił w Częstochowie. We wspomnianym finale MPPK w Rzeszowie to on został wybrany do wyścigu o złoto ze Zmarzlikiem. Mógł pojechać Janusz Kołodziej, czy Chris Holder, ale wybór padł akurat na Smektałę. Tu nie ma przypadku. To świetna wiadomość dla Fogo Unii Leszno Jeśli Smektała w kolejnych tygodniach potwierdzi dobrą formę, to będzie to doskonała wiadomość dla całej drużyny, która ma przecież walczyć o utrzymanie w PGE Ekstralidze. Niektórzy jeszcze do niedawna głośno zastanawiali się, czy żużlowiec zdoła odzyskać w Lesznie dawny blask. Wygląda jednak na to, że jest na dobre drodze. A co stoi za przemianą żużlowca? Można w tym przypadku powiedzieć, że nie ma jak w domu, bo leszczyński klimat zdaje się mu bardzo sprzyjać. W Unii nie ma też takiej presji na wynik, a poza tym ma szansę być jedną z kluczowych postaci w zespole. We Włókniarzu stawiany był w roli zawodnika drugiej linii, a gdy do tego doszło ciśnienie i nowe środowisko, to wyszło na to, że Bartosz nie do końca ze wszystkim sobie poradził. Problem raczej nie leżał też w sprzęcie, bo ten Smektała ma na wysokim poziomie.