Nadawanie miejscom, pojazdom czy ulicom nazw zasłużonych mieszkańców danego regionu od zawsze budziło pewne kontrowersje. Czasem w przypadku niektórych kandydatur mówiło się o postaci niegodnej upamiętnienia czy wskazywano, że taki patronat należy nadać wyłącznie po śmierci danej osoby. Takich wątpliwości nie mieli w Bydgoszczy, gdzie już w 2016 roku pojawił się tramwaj "Mieczysław Połukard". Oczywiście to tylko jedna z upamiętnionych w ten sposób postaci. Na monitorach w tramwajach można przeczytać krótki życiorys zawodnika. Niedługo podobny żużlowy akcent będzie także w Toruniu. Tam postanowiono oddać hołd Marianowi Rose, jednemu z najbardziej znanych zawodników w historii klubu. Zajął on piąte miejsce w plebiscycie wyłaniającym patronów tramwajów. Przed nim byli tylko: podróżnik Tony Halik, wokalista Grzegorz Ciechowski, etnografka Maria Znamierowska-Prufferowa oraz językoznawca Samuel Bogumił Linde. Rose wyprzedził między innymi byłego prezydenta miasta, Antoniego Bolta. Rose oddał życie za klub Historia nowego patrona toruńskiego tramwaju jest tragiczna. Marian Rose zginął podczas meczu w Rzeszowie. Wielu obserwatorów mówiło, że jego zachowanie tego dnia było dziwne. Zawodnik zachowywał się tak, jakby przeczuwał własną śmierć. Mówił do kolegów: musicie wygrać, niejako zakładając że sam w tej walce o wygraną nie będzie brać udziału. Jego tragedia wstrząsnęła sportowym Toruniem. Rose był patronem starego stadionu przy Broniewskiego i jest też patronem Motoareny. Tragicznie zginął także wspomniany wcześniej Połukard. Co prawda on nie stracił życia bezpośrednio podczas walki na torze, ale także poświęcił je dla tego sportu. Po zakończeniu kariery był trenerem i często stał na murawie, aby z bliska przyglądać się postawie swoich zawodników. Podczas jednego z biegów młody żużlowiec nie opanował motocykla i staranował Połukarda, nie dając mu szans na przeżycie. Imieniem słynnego zawodnika nazwano później prestiżowy turniej Kryterium Asów, którego kolejna edycja już za miesiąc.