W tym sezonie Jeppesen nie ma w Częstochowie łatwego życia, ale poniekąd sam sobie na nie zapracował. Po pierwsze kiepską postawą na torze, bo bywały mecze w których heroicznie walczył o punkty z ligowymi debiutantami. Po drugie problemem w przypadku Jeppesena jest także jego postawa. W wywiadach dawał do zrozumienia, że nie trafiają do niego argumenty sportowe, które przedstawiają juniorzy jego drużyny i to, że po prostu są lepsi. Jonas potrafi w dość buńczuczny sposób odpowiadać na pytania reporterów, mówiąc na przykład "ja też bym ten bieg wygrał, gdybym pojechał". To nie przysporzyło mu zwolenników we Włókniarzu, tym bardziej że tak jak wspomnieliśmy na początku, zawodził po prostu sportowo. Zresztą przemiana tego żużlowca zaczęła się już przed sezonem. Nieoczekiwanie rozstał się z wieloletnim mechanikiem i menedżerem, a powodem był brak porozumienia między panami. Nie kończy, ale zacznie od zera? Nieprawdą jest to, że Jonas Jeppesen zakończy karierę. Takie informacje krążą po środowisku żużlowym. Mówi się, że Duńczyk ma dość i chce się odciąć. Owszem, Jeppesen jest nieco zmęczony tym sezonem, ale na pewno będzie jeździł dalej. Mocno zainteresowana jest nim Texom Stal Rzeszów, która w przyszłym roku chce zmontować skład na awans. Jeppesen ma być jednym z filarów. Dla niego będzie to nie jeden, a dwa kroki do tyłu. Jeppesen nie ma jednak wyjścia. Potwierdza się nieco opinia, która przylgnęła do niego od jakiegoś czasu. Klasa sportowa Jonasa jest oceniana w dużym stopniu przez pryzmat jednego meczu, a konkretnie tego z 2020 roku, kiedy to w barwach Ostrovii niemalże sam pokonał Apatora Toruń. Takiego występu jednak już nigdy nie powtórzył. Czytaj także:Gdy to zobaczyli, o mało nie spadli z krzeseł. Internet zapłonął