- To nie był dla niego udany sezon (2023 - dop. red.), ale wszystko wymazał jednym atakiem. Długo się mówiło, że to dzięki Janowskiemu Polacy zdobyli mistrzostwo świata - podkreśla Jan Krzystyniak dla Interia Sport. Gwiazdor zażegnał kryzys. "Jego jazda była męczarnią" Maciej Janowski wypadł z cyklu Grand Prix, a początek tegorocznych zmagań wskazywał na to, że Polak dalej jest w "kropce". Potwierdzały to przede wszystkim wyniki, które były poniżej oczekiwań. Ostatnie tygodnie pokazują nam jednak, że Janowski odnalazł prędkość. W dodatku najwidoczniej wróciła także pewność siebie. Kapitan wrocławskiej Sparty znów prezentuje ofensywny styl jazdy. - Zmagał się z problemem sprzętowym, bo on potrafi jeździć. Jego jazda była męczarnią, nie był to tak szybki sprzęt, jakim powinien dysponować. Widzimy wtedy całą wartość zawodnika. Ja mu kibicuję, bo reprezentacja Polski poza Zmarzlikiem wygląda nieciekawie. Potem jest Kubera, ale to za mało, żeby osiągać regularnie sukcesy. Gdy Maciej ma szybki motocykl, to dostaje skrzydeł - mówi. Legenda załamuje ręce. Szokująca prawda o zawodnikach Problemów Janowskiego doszukiwano się w sprzęcie. Spore grono ekspertów sugerowało mu zmianę tunera. Polak postawił na swoim i dalej korzysta z silników Ryszarda Kowalskiego. Zimą tłumaczył, że razem z teamem znają przyczynę niepowodzeń, ale potrzebują trochę czasu. Były żużlowiec chwali jego decyzję. Gdyby zaczął żonglować silnikami, to mogłoby być jeszcze gorzej. - Gdy słyszę, żeby zmienić tunera, bo kiepsko idzie, to załamuję ręce. Z każdym tunerem idzie się dogadać. Tunerzy mają wielki problem, bo niejeden zawodnik nie potrafi im przekazać, o co mu tak naprawdę chodzi. Dziś tylko na palcach jednej ręki można policzyć zawodników, którzy rozumieją swój sprzęt. Cała reszta nie potrafi przekazać informacji i praca z mechanikiem jest na zasadzie prób i błędów. Bardzo dobrze, że Maciej nie zmienił tunera. Byłoby jeszcze gorzej - tłumaczy. Przecierali oczy ze zdziwienia. Rozstawiał ich po kątach Janowski przeszedł jak burza przez eliminacje do cyklu Tauron SEC. Kibice przecierali oczy ze zdziwienia, kiedy podczas ostatniej kolejki PGE Ekstraligi rozstawiał po kątach Roberta Lamberta i Emila Sajfutdinowa. 32-latek najpewniej zdaje sobie sprawę, że musi utrzymać tak wysoką dyspozycję przez cały sezon, jeśli chce wrócić do czołówki światowej. Polak w tym roku ma tylko jedną drogę powrotu do Grand Prix. - Na dziką kartę nie ma co liczyć, więc pozostała mu walka o mistrzostwo Europy - przyznaje Krzystyniak. - Widzę go w gronie faworytów do złota. Mam przeczucie, że sobie załatwi tę przepustkę - kończy.