Sezon 2022 Zagar spędził w Abramczyk Polonii i miał tam być pewniakiem, kimś kto poniżej 10 punktów na mecz nie zejdzie. Takie przewidywania zresztą nie wzięły się znikąd, bo przecież wieloletni uczestnik cyklu Grand Prix, zwycięzca kilku turniejów, na tym poziomie miał być gwiazdą. Tymczasem życie mocno go zweryfikowało. Zagar nie osiągnął nawet dwóch punktów na bieg, jeśli chodzi o średnią. Trudno się dziwić, że Jerzy Kanclerz już go nie chciał. I nie chcą go też inni. Zagar odbija się od drzwi w każdym kolejnym klubie, bo wszędzie liczy na to, że ktoś da mu duże pieniądze za nazwisko. Jakiś czas temu próbował także w PSŻ-cie Poznań. Miał tam zażądać... 600 tysięcy złotych za podpis i sześciu tysięcy za punkt. Być może największe gwiazdy ligi tyle by dostały. Ale Zagar nią nie jest, choć nadal wydaje mu się, że na taki status zasługuje. Zawodnik bazuje na bogatej przeszłości, wygranych tytułach, ale jak widać nikt już się na to nie nabiera. Wiosną znajdzie się desperat. Zagar sporo zarobi Matej wybrał mało komfortową, ale opłacalną finansowo opcję z kontraktem warszawskim. Będzie normalnie się przygotowywał, ale nie wie kiedy zacznie starty w lidze. Najpewniej gdy pierwszy klub znajdzie się w potrzebie. Wówczas Rune Holta, Norbert Kościuch, Adrian Miedziński czy właśnie Zagar będą tylko polować na swoją okazję. Słoweniec zresztą z tego grona i tak jest najlepszy. I przy okazji również najdroższy. Wielce prawdopodobne jednak, że dostanie żądaną lub zbliżoną do żądanej przez siebie kwotę. Jeśli założymy, że znajdzie się klub który przegra 3-4 pierwsze mecze, będzie miał w składzie kogoś permanentnie zawodzącego, zapewne sięgnie po Zagara. A wtedy to żużlowiec będzie dyktował warunki na zasadzie: "albo przystajesz na moją propozycję albo weźmie mnie ktoś inny". Zagar ma w sobie takie przekonanie o własnej wartości sportowej, że zapewne podejmie nawet wyzwanie w PGE Ekstralidze. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata