Aura nie sprzyja na razie organizacji zawodów żużlowych niemal w każdej części Europy. Odwołane są zawody w Anglii, Danii, Niemczech czy w Polsce - zresztą wystarczy tylko spojrzeć w terminarz, by zorientować się jak wiele meczów pojedzie w innym niż planowano czasie. W związku z tym żużlowcy jeżdżący w kilku ligach mają potężne problemy logistyczne, wynikające ze zmiany dat, konieczności przebukowania lotów itd. Gdy ktoś startuje 3-4 razy w tygodniu, ma istną katastrofę. Na razie nie ma jeszcze ligi szwedzkiej, ale plan wielu żużlowców i tak jest zapełniony. Max Dilger ma już na koncie dziesięć odwołanych imprez w tym roku. Przypomnijmy, że jest... 17 kwietnia! - Nie da się tego sezonu rozpocząć. Odwołanie nr 10. Dlaczego w tym roku tyle pada, do jasnej cholery? - pyta rozżalony w swoich mediach społecznościowych. Trudno się dziwić jego frustracji. Może zdarzyć się tak, że w przypadku przełożenia zawodów na dany termin, skoliduje mu to z innym występem. Z czegoś trzeba będzie zrezygnować. A co to oznacza? Mniejszy zarobek. Cała lawina złych rzeczy. Ale nie on jeden jest w takiej sytuacji. Narzeka też bardzo wielu innych żużlowców z różnych krajów. Jest w szoku. Dawno czegoś takiego nie widział Nicolai Klindt poinformował, że odwołano mu czwarte zawody w ciągu dziesięciu dni. Duńczyk jest bardzo zaskoczony, bo to wybitny niefart, który rzadko się przytrafia, a przecież Klindt na żużlu jeździ już kilkanaście lat. Od dłuższego czasu jednak zarówno w Polsce, Anglii, Danii, Niemczech czy w Szwecji mamy bardzo dużo dni deszczowych, które skutecznie niszczą plany zawodników. W samej polskiej lidze przecież przełożono już tyle spotkań, że uzbierałyby się z tego dwie kolejki którejś z naszych lig. Odrabianie zaległości zaczyna się jednak już w tym tygodniu. Ewentualne kolejne tygodnie z taką pogodą najbardziej uderza w juniorów. Starsi zawodnicy jakoś sobie poradzą, choć i oni potrzebują czasu na "wjeżdżenie". Młodzieżowcy za chwilę jednak zaczynają swoje rozgrywki, takie jak DMPJ czy Ekstraligę U-24. Dla wielu z nich pojedynczy start u progu sezonu jest dosłownie na wagę złota. A wielu ma odjechanych raptem kilka turniejów. Pozostaje z optymizmem patrzeć w niebo i liczyć na to, że w końcu deszcz ustąpi. Tym bardziej, że niedługo ruszy też liga szwedzka i wtedy już w ogóle nie będzie kiedy odjechać zaległych spotkań.