Piotr Pawlicki senior przez całą swoją karierę związany był z zaledwie jednym klubem - macierzystą Unią Leszno. Stało się tak, ponieważ zawodników jeżdżących w ubiegłym wieku nie interesowały zbyt bardzo pieniądze, a ponadto wielu z nich czuło przywiązanie do lokalnych drużyn. Jeżeli spojrzymy na sukcesy tego żużlowca, to naprawdę trudno dziwić się mu, że nie szukał na siłę dla siebie nowego środowiska. Z bykiem na plastronie aż trzykrotnie wywalczył drużynowe mistrzostwo kraju. Do tego dorzucił dwa krążki w parowej odmianie zmagań oraz złoto w indywidualnym czempionacie do lat 21 (dzisiaj mija czterdzieści lat od tego wyjątkowego sukcesu - dop.red.). Kibice byli w szoku. Obawiali się najgorszego W Lesznie wiązano z nim naprawdę spore nadzieje i liczono, iż będzie on podporą Unii na naprawdę wiele sezonów. Niestety te plany trzeba było szybko zrewidować, bo w sezonie 1992 zdarzyła się przeogromna tragedia. Podczas finału mistrzostw Polski par klubowych doszło do fatalnej w skutkach kraksy, w której Piotr Pawlicki senior nabawił się poważnej kontuzji kręgosłupa. W serwisie YouTube jest nawet materiał z tego fatalnego w skutkach zdarzenia. Na pierwszy rzut oka kraksa nie wygląda jakoś dramatycznie, jednak szkopuł tkwi w szczegółach. W XX wieku na próżno było szukać jeszcze dmuchanych band, a ponadto zawodnik uderzył plecami centralnie w słupek. Żużlowiec nie podniósł się już z toru i w ekspresowym tempie wyjechała do niego karetka. Kibice będący na trybunach mieli przerażenie w oczach i autentycznie obawiali się najgorszego. Lekarze niestety nie dawali Piotrowi Pawlickiemu większych szans na to, że kiedykolwiek stanie na nogi. On jednak nie zamierzał ich słuchać i rozpoczął wieloletnią walkę o powrót do normalnego życia. Miał nie chodzić, a wsiadł na motocykl. Ludzie płakali ze szczęścia I stał się wielki cud. Równe 22 lata później główny bohater naszego tekstu za pomocą kul ortopedycznych nie tylko stanął na nogi, ale i wrócił na motocykl. Wydarzenie miało miejsce przy okazji jubileuszowego turnieju Adama Skórnickiego. Fani kompletnie się tego nie spodziewali, a na ich twarzach pojawiły się łzy wzruszenia. - 22 lata temu, zaraz po swoim wypadku zapowiedziałem, że kiedyś wsiądę jeszcze na motocykl, by w ten sposób podziękować wszystkim ludziom, którzy mnie wspierali. To była obietnica i jednocześnie marzenie. Teraz to marzenie spełniłem. Decyzja o tym, że wyjadę na tor zapadła spontanicznie, tuż przed imprezą. Nie miałem więc czasu na żadne przygotowania - oznajmił w rozmowie z gloswielkopolski.pl niezwykle wzruszony Piotr Pawlicki zaraz po zejściu z maszyny. - Dla mnie to cud - podsumował krótko dla Speedway Stara, syn Przemysław. Wychował milionerów. Piotr Pawlicki junior może wrócić do kadry Piotr Pawlicki senior niesamowicie dumny jest też ze swoich dwóch świetnie spisujących się synów. Obaj w zasadzie są milionerami, bo należą do czołówki jeżeli chodzi o krajowych zawodników, więc podnoszą z toru naprawdę ogromne pieniądze. Piotr junior w sezonie 2023 może wystąpić nawet w kadrze narodowej. Transfer z Leszna do Wrocławia okazał się bowiem strzałem w dziesiątkę, ponieważ 28-latek odzyskał dawno niewidziany głód jazdy i zdecydowanie polepszył swoje wyniki. Przemysław natomiast znajduje się na najlepszej drodze do powrotu do PGE Ekstraligi. Wraz z Enea Falubazem dominuje on na pierwszoligowych torach i na ten moment tylko jakiś kataklizm jest w stanie sprawić, że gwiazdorski skład z Zielonej Góry nie awansuje do finału rozgrywek.