Patrick Hansen po kraksie w Ostrowie i złamaniu kręgosłupa trafił najpierw do szpitala w Kaliszu, gdzie lekarze odbarczyli mu rdzeń kręgowy, a od kilku dni jest w renomowanej klinice w Krakowie, gdzie walczy już o powrót do pełnej sprawności. Facet na wózku zaraził drużynę swoim optymizmem Tyle tytułem wstępu, bo oczywiście kibiców interesuje to, czy Hansen wróci na tor. Gdyby miała decydować wiara, to odpowiedź byłaby jak najbardziej pozytywna. W minioną niedzielę Hansen miał wolne od rehabilitacji, więc Krzysztof Cegielski zapakował go do auta i zabrał na półfinałowy mecz ROW-u Rybnik z Abramczyk Polonią Bydgoszcz. W drodze panowie wiele rozmawiali, żeby Patrick wziął to na spokojnie, żeby nie szalał. On jednak wyszedł z auta i tyle go widzieli. Energia rozsadzała Duńczyka, który na wózku wjechał do parku maszyn i szybko zaczął zarażać innych tym swoim optymizmem. I to mu się udało, co w przypadku faceta, który nie porusza się o własnych siłach, nie jest takie oczywiste. Hansen nie czuje lewej stopy, ale to go nie przeraża Już w trakcie meczu kibice widzieli, jak Hansen stoi oparty o balkonik i pewnie każdy z nich pomyślał sobie, że jego powrót to kwestia czasu. Sytuacja nie jest jednak taka prosta i oczywista. Choć przyznam, że oglądając rundę honorową Patricka na rybnickim torze, uśmiechnąłem się pod nosem. Wiem, że Patrick ma ambitne plany. Jego nie przeraża to, że nie czuje lewej stopy, ani to, że wciąż musi nosić pampersy, bo rany po wypadku wciąż są świeże i jego organizm nie działa jeszcze w 100 procentach tak, jak należy. Takie myśli chodzą Hansenowi po głowie Duńczyk jest tak zdeterminowany, że już powiedział Cegielskiemu, że jak będzie trzeba, to usztywni lewą stopę, zakładając specjalny but. I jak będzie trzeba, to pojedzie na motocyklu nawet w pampersie. Ta zapowiedź szczerze Cegielskiego rozbawiła, choć pampersy w żużlu to wcale nie jest nic sensacyjnego. Żużel to ekstremalne doznania i emocje, więc niektórzy czasami noszą je ponoć na wszelki wypadek. Historia żużla jest pisana wypadkami. Wiele z nich kończyło się tragicznie. Płakaliśmy, chodziliśmy smutni, bo nic nie dało się z tym zrobić. Dlatego trzymam kciuki za Hansena, za to, żeby jemu się udało. Żeby mógł normalnie funkcjonować i robić to, co kocha. Jeśli to nadal będzie żużel, a widać, że on tego chce, to niech tak będzie. I niech się spełni marzenie Hansena o powrocie w sezonie 2024. W końcu nauczył się trudnego języka polskiego, więc dlaczego nie miałby z powrotem wskoczyć na motocykl po ciężkiej kontuzji? Łatwo się mówi, ale trzymam kciuki.