45:45, takim wynikiem zakończył się mecz Fogo Unii z Moje Bermudy Stalą. Trwa jednak dyskusja o weryfikacji wyniku. Wszystko z powodu ostatniego biegu, gdzie w myśl regulaminu sędzia Artur Kuśmierz powinien był ustalić końcową kolejność w chwili upadku Szymona Woźniaka na początku czwartego okrążenia. Wtedy mielibyśmy biegowy remis i wygraną Unii 46:44. Arbiter wyścigu jednak nie przerwał, Bartosz Zmarzlik minął Janusza Kołodzieja, a Kuśmierz uznał, że Stal wygrała ten bieg 4:2 i wywalczyła remis w całym meczu. Dyskusja o weryfikacji wyniku meczu Unia - Stal bezzasadna? - Dyskusja o weryfikacji nie ma jednak sensu - przekonuje nas Jacek Frątczak. - PGE Ekstraliga nie może zmienić wyniku z toru, bo sędzia Kuśmierz nie przerwał biegu, choć powinien był to zrobić. I to choćby z tego powodu, że Woźniak się przewrócił, leżał na torze i trzeba było założyć, że może dojść do niebezpiecznej sytuacji. Nie rozumiem, jak w tej sytuacji można było pozwolić na to, żeby Zmarzlik z Kołodziejem dalej się ścigali Frątczak przekonuje, że skoro sędzia nie nacisnął czerwonego guzika przerywającego bieg, to nie może być mowy o zmianie rezultatu. Zapytaliśmy w związku z tym jednego z arbitrów, czy to faktycznie tak działa. Okazuje się jednak, że sędzia Kuśmierz nie musiał przerywać biegu, żeby zastosować konkretny artykuł z regulaminu mówiący o ustaleniu ostatecznej kolejności w chwili upadku Woźniaka. Sędzia nie musi przerywać biegu Według tych wytycznych, które mają sędziowie, sprawa jest otwarta. Mogą, ale nie muszą przerywać wyścigi, by zastosować ten konkretny zapis. Kuśmierz mógł uznać, że w jego ocenie sytuacja jest bezpieczna, że leżącemu na torze Woźniakowi nie się nie stanie i pozwolić dokończyć bieg. A potem powinien był ogłosić wygraną Kołodzieja, a nie Zmarzlika, bo w momencie upadku Woźniaka, to właśnie Kołodziej był na drugim miejscu. Inna sprawa, że najlepiej by było, gdyby sędzia Kuśmierz przerwał ten feralny, ostatni bieg w Lesznie. To było czwarte okrążenie, więc jeśli arbiter znał regulamin, a zakładamy, że znał, to wiedział, że decyzja o wciśnięciu czerwonego guzika nie będzie błędem. Wiedział, że na pierwszym miejscu będzie musiał sklasyfikować prowadzącego Kołodzieja, a na drugim Zmarzlika. Przerywając bieg, dałby sobie czas na spokojne obejrzenie powtórek. Nie narażałby też życia i zdrowia leżącego na torze Woźniaka. Tor w Lesznie jest co prawda szeroki, ale żużel jest mocno nieprzewidywalny, więc nie należało zakładać, że Zmarzlik czy Kołodziej nie wjadą w Woźniaka po przekroczeniu linii mety.