Finał MPPK. Nicki Pedersen musi liczyć się z karą Przypomnijmy, że zachowanie Duńczyka było następstwem tego, co działo się na torze między nim, a jego klubowym kolegą z pary Przemysławem Pawlickim. Obaj spotkali się na jednym z łuków, w konsekwencji czego Polak wypchnął Pedersena pod samą bandę. Ostatecznie i tak udało im się zwyciężyć wyścig podwójnie, lecz były mistrz świata po jego zakończeniu był wściekły. Gestykulował w kierunku Pawlickiego, a chwilę później obraził się, spakował swoje rzeczy i wyjechał ze stadionu. Trener Janusz Ślączka pokrętnie tłumaczył zachowanie swojego lidera, jednak jak było każdy widział. Niewykluczone, że Pedersena spotka kara ze strony Głównej Komisji Sportu Żużlowego. Jak udało nam się ustalić, żużlowe władze poważnie rozważają ukaranie Duńczyka. Jego zachowanie miało bowiem negatywny wpływ na wizerunek i kwestie sponsorskie. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy także prezesa ZOOleszcz GKM-u Grudziądz Marcina Murawskiego. Murawski: Pawlicki i Pedersen mają mocne charaktery Jakie jest stanowisko klubu względem zachowania Nickiego Pedersena? Doszło do nieporozumienia na torze między naszymi zawodnikami. Niemniej jednak taki zawodnik jak Nicki nie powinien zachować się w ten sposób, że nie startuje więcej w zawodach. Na pewno nie pochwalamy takiego postępowania. Jesteśmy już po rozmowach. Wewnątrz klubu rozwiążemy ten problem tak, aby w niedzielę być w pełni gotowym na start sezonu ligowego. Czy Pedersena spotka jakaś kara? Te kwestie załatwimy wewnątrz klubu. Nie chcemy wyciągać tych informacji na zewnątrz. Chcemy ten problem zdusić w zarodku. A jak Duńczyk tłumaczył swoje zachowanie? Nicki uważa, że nie pierwszy raz spotkał się z brakiem jazdy drużynowej ze strony Przemka. Ma na to swoje argumenty. Musimy sobie to wszystko wyjaśnić, jednak w takich przypadkach i tak należało dokończyć zawody. Z Przemysławem Pawlickim rozmawiał pan o tym? Tak, to na pewno nie będzie jedyna rozmowa. Musimy ten temat wspólnie przetrawić. Również sami zawodnicy między sobą. Chyba można mieć obawy o cały sezon współpracy obu zawodników. Staną przecież razem w parze jeszcze nie raz i nie dwa. To są żużlowcy z mocnym charakterem. Nie zmienimy tego. Możemy jedynie zapobiegać temu, rozmawiać z nimi, ale zdajemy sobie sprawę, że takie rzeczy mogą powracać. To nie są chłopcy, którzy przyjeżdżają grać w szachy. Oni obaj chcą wygrywać. My jako klub robimy wszystko, co w naszej mocy. W ciężkiej roli jest trener Janusz Ślączka. To on musi gasić pożary na pierwszej linii frontu. Na pewno nie jest to dla niego łatwa sytuacja. Mieliśmy już jednak takie sytuacje w zeszłym roku i udało się je opanować. Wierzę, że teraz będzie podobnie.