Jestem ciekawy co stanie się z klubami żużlowymi po październikowych wyborach do Sejmu i Senatu. Jeżeli zmieni się władza, to mogą nastąpić również zmiany w finansowaniu ośrodków. Już dzisiaj trzeba brać ten scenariusz za bardzo realny. Nie jestem prorokiem, ale sondaże wskazują, że może być różnie. I nie chodzi mi tu o konkretny klub ani firmę. Chodzi bardziej o zdrowy rozsądek w wydawaniu, jakby nie patrzeć, publicznych pieniędzy. A publiczne to są nasze, nieprawdaż? Dyskusja na temat finansowania sportu jest ciągle żywa. Ten temat był już nawet aktualny jak ja sam zaczynałem przygodę z klubem żużlowym. Oczywiście dotyczył innych klubów niż ma to miejsce obecnie. Wszyscy pamiętamy chociażby Unię Tarnów. Tony Rickardsson, Tomek Gollob, Maciej Janowski i złote medale. Rafineria nie szczędziła kasy. Prezesi przecież nie wydawali swoich pieniądzy, ale korzystali z majątku Skarbu Państwa. Była kasa, była zabawa. Skończyła się kasa, zostało pogorzelisko. Tarnów obecnie kuleje w drugiej lidze i nie widać światełka nadziei na przyszłość. Prezesi muszą się z tym liczyć. Nic nie trwa wiecznie. Trzeba się pilnować. Konsekwencje są opłakane Ostatnio sportowa Polska żyła aferą dopingową. Zrobić dziesięciokrotnego ironmana to nieziemski wysiłek. Cały trud poszedł jednak na marne, gdy kontrola antydopingowa wykryła niedozwolone substancje. Pozostał wstyd. Dlatego apeluję do panów w teamach oraz samych zawodników. Patrzcie co jecie i pijecie, bo skutki potem są opłakane. Nie tylko dla was, ale przede wszystkim dla klubów. Sezon niedawno się zaczął, a za chwilę mamy już fazę play-off. Jak ten czas leci. Czeka nas walka o medale i o awans do PGE Ekstraligi. Spadkowicza z elity już znamy. Oby tylko pogoda dopisała, bo ostatnio z nią słabo. Robert Dowhan