Po pogromie w Zielonej Górze nikt w Bydgoszczy nie wierzył w odpadnięcie swoich ulubieńców bez walki. Historia zresztą pokazała już, że kto jak kto ale Polonia nigdy się nie poddaje. To właśnie ona niecałe trzy lata temu odrobiła aż 28 punktów straty w starciu ze SpecHouse PSŻ-em i sensacyjnie wywalczyła awans do eWinner 1. Ligi. O powtórkę z rozrywki było teraz jednak zdecydowanie trudniej. Po pierwsze - Stelmet Falubaz ma w swoich szeregach zawodników którzy z niejednego pieca chleb jedli i takiej przewagi nie są w stanie wypuścić z rąk. Po drugie - gospodarze przystępowali do starcia osłabieni brakiem Adriana Miedzińskiego. Polak tydzień temu zaliczył strasznie wyglądający upadek i dopiero w sobotę został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej. Polskiego seniora starał się z dobrym skutkiem zastąpić sprowadzony w ostatniej chwili Benjamin Basso. Duńczyk początkowo wprawił w euforię fanów w biało-czerwonych szalikach, bo przygodę w nowym zespole rozpoczął od widowiskowego zwycięstwa, lecz później nie było już tak rewelacyjnie i ostatecznie niedawny bohater turnieju SGP2 w Cardiff zakończył mecz z pięcioma punktami. To jednak nie on popadł najbardziej zagorzałym kibicom Abramczyk Polonii. Znów z roli lidera nie wywiązał się chociażby Matej Zagar, a na początku totalnie nie mógł odnaleźć się Kenneth Bjerre. Duńczyk oglądał na przykład plecy niełapiącego się do składu Fogo Unii Leszno Maksyma Borowiaka, co tak uznanemu zawodnikowi nie powinno zdarzać się na domowym obiekcie. Stelmet Falubaz z kolei po cichutku urywał bydgoszczanom ważne "oczka" i grubo przed biegami nominowanymi zapewnił sobie przepustkę do wielkiego finału rozgrywek. Ogromna w tym zasługa między innymi kompletnego Maksa Fricke’a. Po tak zacnym występie stałego uczestnika cyklu Grand Prix, zielonogórscy działacze powinni zrobić wszystko, by po potencjalnym awansie pozostał on w zespole. Dlaczego przyjezdni muszą zatrzymać rewelacyjnego 26-latka pokazały ostatnie wyścigi dnia. Gdy jeden z najlepszych żużlowców eWinner 1. Ligi otrzymał wolne po oficjalnym przypieczętowaniu awansu, jego rozluźnieni koledzy nie dali rady gospodarzom i ostatecznie polegli w meczu 43:47. Ta przegrana jednak nic nie znaczy, bo w dwumeczu Max Fricke i spółka pokonali rywali aż 98:82. W finale zielonogórzanie zmierzą się z Cellfast Wilkami. Krośnianie w niedzielę do końca drżeli o sukces, ponieważ H. Skrzydlewska Orzeł przyjechał na ich teren z ośmiopunktową zaliczką i nie dawał za wygraną aż do ostatniego biegu. Początek rywalizacji już w nadchodzącą niedzielę. Czytaj też: Znów tego dokonał. To będzie przyszły mistrz świata?