Gospodarze w piątkowy wieczór nie zamierzali zbytnio cackać się z beniaminkiem i wysforowali się na dziesięciopunktowe prowadzenie już po pierwszej serii startów. Różnica byłaby z pewnością jeszcze większa, gdyby nie błąd Maksyma Drabika na otwarcie zmagań. Ex-zawodnik Motoru Lublin upadł na drugim łuku i został wykluczony z powtórki przez arbitra. Nowy nabytek Tauron Włókniarza szybko zresztą się zrehabilitował i wskoczył na odpowiednie obroty. W kolejnych biegach 25-latek robił z rywalami co chciał. Do końca meczu plecy przeciwnika oglądał zaledwie jeden raz. Pogromcą okazał się Jason Doyle, czyli nie byle jaki żużlowiec, bo przecież mistrz świata z 2017 roku. Na obiekcie przy ulicy Olsztyńskiej fanów gospodarzy zachwycał nie tylko Maksym Drabik. Łącznie z bonusami po dwucyfrówki sięgnęli również Mikkel Michelsen, Leon Madsen oraz Jakub Miśkowiak. Imponował zwłaszcza duński duet, który mijał rywali jak tyczki nawet po przegranym starcie. Wciąż nie przełamał się natomiast Kacper Woryna. O ile w jego przypadku zaczęło się obiecująco, bo od trójki, o tyle później wychowanek ROW-u miał ogromne problemy z reprezentantami gości. Polak prawdopodobnie wciąż walczył z bólem, ponieważ w zeszłą niedzielę poobijał się we Wrocławiu, gdzie podczas rozgrywek ligowych zaliczył groźnie wyglądającą kraksę. Honoru przyjezdnych w pojedynkę bronił w zasadzie Jason Doyle. Od czasu do czasu kroku dotrzymywali mu Krzysztof Kasprzak oraz Andrzej Lebiediew. Dopiero pierwszy totalnie nieudany pojedynek w tym roku zaliczył rewelacyjnie spisujący się jak dotąd Vaclav Milik. O tym czy był to wypadek przy pracy, sztab szkoleniowy przekona się za parę dni. Oba zespoły czekają teraz ciężkie mecze wyjazdowe. Krośnianie wybiorą się niebawem do Lublina. Częstochowianie natomiast zmierzą się w Lesznie z tamtejszą Fogo Unią. Patrząc na obecną formę drużyn, zwłaszcza ten drugi pojedynek zapowiada się wybornie.