W listopadzie Polonia zadecydowała o podpisaniu z Miedzińskim umowy warszawskiej, czyli takiej która nie daje żadnych gwarancji startowych czy finansowych, ale zarazem uprawnia do wyjazdu na tor bez konieczności odnawiania licencji. Był to niejako ukłon w stronę zawodnika, który jakby nie patrzeć, kawał zdrowia dla klubu w krótkim czasie zostawił. Przecież po sierpniowym upadku w Zielonej Górze, Miedziński cudem uszedł z życiem. To aż niewiarygodne, że kilka miesięcy później jakby nigdy nic, szykuje się do sezonu. Retoryka klubu ws. Miedzińskiego jednak konsekwentnie się zmieniała. Tuż po okresie transferowym było jasne i krótkie: "nie bierzemy go pod uwagę". Jednak już w grudniu pełniący obowiązki menedżera Krzysztof Kanclerz powiedział, że w życiu nigdy nie można mówić nigdy. To oczywiście dało powód do oczekiwania jeszcze bardziej otwartej postawy w kierunku Miedzińskiego, choć rzekomo jeszcze chwilę wcześniej ten żużlowiec absolutnie nie był w obrębie zainteresowania klubu pod kątem nowego sezonu. Prezes odradzał. Ale jak będzie forma, to będzie skład Jerzy Kanclerz ostatnio powiedział, że osobiście odradzał Miedzińskiemu powrót na tor, bo zdrowie ma się tylko jedno, a losu nie ma co kusić. Padło jednak też w mediach stwierdzenie, że jeśli tylko zawodnik będzie chciał, to klub zaprasza go na treningi. A to już zmiana diametralna. Bo oczywistym jest, że jeśli Miedziński poczuje się na siłach, to zjawi się przy Sportowej w pierwszym możliwym terminie i wyjedzie na trening z resztą drużyny. Ambicja nie pozwoli mu usiedzieć w miejscu. Załóżmy, że Miedziński pojedzie też w sparingach. I teraz wyobraźmy sobie taką sytuację. W pierwszym sparingu Daniel Jeleniewski robi 5 punktów, a Miedziński 8. To już zasiewa ziarno niepewności. Jest drugi sparing, Jeleniewski ma znowu 5, a Miedziński 12. Kto jedzie w lidze? Sprawa jest raczej oczywista, bo w tym momencie słowa z listopada o niebraniu Adriana pod uwagę będą już bez znaczenia, a klub najpewniej powie, że niczego takiego nie miał na myśli. Pojedzie po prostu ten lepszy w danym momencie. Oczywiście Miedziński wciąż nie podjął ostatecznej decyzji dotyczącej powrotu do żużla, ale można wyczytać z jego słów, że niemal na pewno to zrobi. Sam mówi, że nie czuje żadnych skutków urazu, nie pamięta już o tym, co stało się w Zielonej Górze. Jeśli ten stan utrzyma się przez najbliższe tygodnie, to z pewnością pojawi się na torze. A ocenę, czy będzie to dobra decyzja, pozostawmy zawodnikowi i jego otoczeniu. Zobacz również: Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo