NovyHotel Falubaz długo toczył równorzędny bój w derbach z ebut.pl Stalą Gorzów (41:49), a Piotr Pawlicki długo przypominał w tym meczu siebie z najlepszych sezonów. W końcu jednak czar prysł. Pawlicki zaczął się przewracać, gubić punkty, a Stal rozbiła Falubaz. Nie do wiary, ile zawodnik "płaci" za występ w meczu. Gwiazda ujawnia koszty Sędzia go nie wykluczył, ale część ekspertów mówi, że "Neymar" wrócił Trzy pierwsze starty Pawlickiego były fenomenalne. W 13. biegu zawodnik wpadł na pierwszym łuku na kolegę z drużyny Rasmusa Jensena i przewrócił się na tor. Wielu dowodziło, że Pawlicki powinien być wykluczony, bo zderzył się z kolegą z drużyny, a regulamin nie dopuszcza w tej sytuacji powtórki w pełnym składzie. Sędzia zdecydował inaczej. Najpewniej arbiter wziął pod uwagę to, że w akcji brał też udział Martin Vaculik ze Stali i dopuścił Pawlickiego do powtórki. Część ekspertów nie miała jednak wątpliwości, dowodząc, że "żużlowy Neymar wrócił". Krzystyniak tak mówi o upadku Pawlickiego Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener, który w przeszłości często krytykował Pawlickiego za teatralne wywrotki tym razem broni jednak żużlowca. - Tego upadku nie wyreżyserował. Wiem, że on potrafi udawać i markować wywrotki, ale tu dostał podwójne uderzenie, bo zderzył się z Jensenem i Vaculikiem. Dlatego decyzja sędziego była słuszna, a Piotr w tym przypadku Neymarem nie był. Tym razem był nim Przemysław Pawlicki, który w tym samym meczu próbował nabrać arbitra na upadek, ale mu się nie udało. - Wracając do Piotra, gorsze jest coś innego - kontynuuje Krzystyniak. - Chodzi o to, jak on podszedł do tego trzynastego biegu. Gdy zaczęły się ważyć losy meczu, to pokazał, że nie jest odporny, że nie wytrzymuje presji i nie jest materiałem na lidera. Najpierw kosmos, a potem głupie błędy Krzystyniak ostatnim występem Pawlickiego jest mocno rozczarowany. - Myślałem, że po świetnym początku on to dalej podtrzyma. W trzech biegach pojechał jak rasowy, zadziorny zawodnik. To był kosmos. Potem jednak zaczęło się szarpanie i głupie błędy - zauważa były zawodnik. Ten problem metamorfozy Pawlickiego to coś stałego. W zasadzie każdy jego mecz w tym sezonie wygląda tak samo. Gdy spotkanie zaczyna wchodzić w decydującą fazę, to żużlowiec nagle traci rezon. Nie zostawia na nim suchej nitki - Widać, że on się gubi. Sam przyznał, że po trzech wygranych zaczął zmieniać w sprzęcie. To było karygodne. W Zielonej Górze nic nie trzeba zmieniać, bo tam warunki torowy przez całe spotkanie są niemal identyczne. Nie rozumiem, jak zawodnik wygrywający biegi z tak dużą przewagą mógł wpaść na coś tak głupiego i zaczął grzebać w ustawieniach - dziwi się Krzystyniak. Pawlicki w Canal+ przyznał, że w poprzednim meczu z FOGO Unią Leszno (45:45) zrobił to samo, że po udanym wejściu w spotkanie i zdobyciu 8 punktów zmienił nastawy silnika. Wtedy też zaczął od tego momentu jeździć słabo, ale nie wyciągnął z tego wniosków. - Pamiętam Pawlickiego, który niczym Tomek Gollob pomagał kolegom z drużyny, asekurował ich, a mimo to zdobywał wiele punktów. Oglądając niedzielne derby, przez chwilę myślałem, że Piotrek w tym wydaniu wrócił. W końcówce meczu pokazał jednak gorszą wersję siebie - kończy nasz ekspert. Skandaliczne zachowanie gwiazdy w meczu. Zmarzlik pokazał, co o tym myśli