Dziewięciokrotny mistrz Polski Jan Krzystyniak złotymi zgłoskami zapisał swoją obecność na polskich torach. Samych medali DMP ma aż dziesięć, w tym pięć złotych. Zdobywał także liczne krążki w innego rodzaju zawodach, takich jak MPPK czy IMP (dwa srebra). Reprezentował barwy Falubazu, Unii Leszno, Stali Rzeszów, Polonii Piła i na koniec kariery Iskry Ostrów Wielkopolski. Zjechał z toru w 2000 roku. Po zakończeniu kariery był trenerem we Włókniarzu, Unii Leszno i Starcie Gniezno. Odpuścił sobie jednak tę robotę, bo jak sam mówił niedawno - nie miał ochoty patrzeć na to jak niedoświadczony młokos nie słucha poleceń trenera. To dla Krzystyniaka niedopuszczalne. I trudno się dziwić. Wstawił się za kolegą Były zawodnik Falubazu czy Unii Leszno słynie z ciętego języka. Ostatnio w mocnych słowach skrytykował Stal Gorzów, która zamiast kupić wózek inwalidzki Bogusławowi Nowakowi, zorganizowała kwestę, aby mogli kupić go kibice. - 20 tysięcy? Dla mnie to są duże pieniądze. Dla Bogusia również. Ale na miejscu klubu wstydziłbym się prosić ludzi o taką kwotę. Podobnie wstydziłbym się na miejscu zawodników, których Boguś wychował. Przecież to jest jeden wygrany bieg. Człowiek, który całe życie i zdrowie poświęcił temu klubowi, musi prosić się o pomoc. Kibice zapewne uzbierają bez problemu na wózek, nie mam wątpliwości. Może nie przy okazji jednego meczu, ale na pewno będą hojni - mówił. Krzystyniak zna Bogusława Nowaka jeszcze z toru. Przejął się sytuacją poważnie kontuzjowanego kolegi i słusznie zwrócił uwagę na to, że w kwestii pomocy pokrzywdzonym przez los byłym zawodnikom robi się niewiele. Mówił o tym zresztą już wcześniej, bo sam doskonale wie jak urazowym sportem jest żużel, choć on akurat karierę skończył "w jednym kawałku". Mówił o Rosjanach "mordercy" Gdy bohatera tego tekstu zapytaliśmy o to co sądzi na temat ewentualnych startów Rosjan w lidze polskiej, oburzył się i nie przebierał w słowach. Jan Krzystyniak nie ma ochoty patrzeć na żadnego zawodnika z kraju, który obecnie dopuszcza się tak barbarzyńskich czynów. Powiedział wprost, kim dla niego są Rosjanie. - Jeśli tak się stanie, to nie będę oglądał PGE Ekstraligi w telewizji. Wypowiem wtedy umowę platformie cyfrowej i oddam dekoder. Nie będę płacił mordercom. Kibiców też wzywam do takiej postawy, jeśli ten czy inny prezes wywalczy sobie furtkę dla startów Rosjanina w swoim klubie - ocenił Krzystyniak, czym jak zwykle wywołał szok. Nie boi się odważnych słów Jakiś czas temu w wywiadzie z INTERIĄ Jan Krzystyniak zapytany o to dlaczego taki stosunek mają do niego w wielu klubach, błyskawicznie znalazł odpowiedź. Chodzi o to, że potrafi jednego dnia zawodnika/działacza X skrytykować, by następnego już go pochwalić. Wszystko zależy od tego, czy jest powód do chwalenia. Jak sam mówi, ocenia obiektywnie, na podstawie bieżącej sytuacji. Słusznie dodał też, że jego kontrowersyjne przewidywania często się sprawadzają. - Działacze bardzo mnie nie lubię, bo potrafię wyprzedzić rzeczywistość i przewidzieć to co wydarzy się za tydzień lub dwa. To nie są opinie wzięte z sufitu. Zanim coś powiem staram się przeanalizować jakie dane wydarzenie czy sytuacja będzie miało skutki w przyszłości. Często moje słowa po paru dniach się sprawdzają i wielu ludzi to boli, że już parę dni wcześniej przewidziałem jaki będzie wynik, czy to jak pojedzie dany zawodnik.