Pieniądze to najbardziej chwytliwy temat. Nie tylko w mediach, ale w całym życiu. W większości każdy jest zainteresowany pozyskaniem wiedzy, kto ile ma i kto ile zarabia. Potem do tego dorabia się historie i jest temat do rozmów. Zastanawiam się, jak długo polskie społeczeństwo będzie dorastać do tego, aby kogoś szanować, pochwalić czy podziwiać za to, co ma lub osiągnął w życiu. Kibice nazywają ich złotówami. Nie zastanawiają się, jakie koszty ponoszą Zazwyczaj jest tak, że jak sąsiad kupuje nowy samochód, to już to jest podejrzane. Już musi być drugie dno. Nie cieszy to, że ktoś mógł sobie pozwolić na zakup, a wręcz odwrotnie. W dojrzałych demokracjach jest wręcz odwrotnie. Nowy bogatszy sąsiad na osiedlu to splendor dla osiedla i jego mieszkańców. W większości przekłada się to na wzrost wartości popularności całego osiedla. Niestety u nas jeszcze jest odwrotnie. To samo dzieje się na żużlowym podwórku, gdzie wszyscy są zainteresowani ile zarabiają zawodnicy. Ale już nikt nie zastanawia się jakie koszty ponoszą. W tym największe związanie ze swoim życiem. Nikogo to nie obchodzi, nikt nie próbuje zrobić takiej analizy. A jak już wyjdzie jak duży jest kontrakt lub ile zarobił za sezon, to większość postrzega to w kategoriach zazdrości. Aż trudno mi wymienić nazwiska wszystkich zawodników, przy których padały hasła "złotówa". Chyba prościej będzie wymienić tych, gdzie nie padało. Nagonka na Motor Lublin. Zazdroszczą im spółek skarbu państwa Tak samo z nagonką na klub z Lublina. Za to, że prezes i zarząd potrafili doprowadzić do finalizacji rozmowy zakończone podpisem pod umową. Ileż to wywołało nieprzychylnych komentarzy? Ile osób w tym publicznych głosiło nieprzyzwoite wypowiedzi, grożąc wręcz doprowadzeniem do zerwania tychże umów. A przecież od samego początku państwowe spółki wspierały w różny sposób działania sportowe. Tak naprawdę sport po wojnie tylko opierał się na zakładach pracy. No bo skąd się wzięła nazwa Falubaz w Zielonej Górze? A Zgrzeblarki? Pamięta ktoś? Teraz znowu podniósł się raban, że jedna z wielkich państwowych spółek ma kłopoty finansowe. I to duże. Czy w świetle tych faktów powinna sponsorować dalej sport (czytaj Lublin)? Nie znam skali zadłużenia, aktywów czy pasywów spółki. Nie wiem czy są to przejściowe kłopoty, czy długotrwały proces. Nie wiemy też jaki procent zaangażowania jest w sport i inne rzeczy. To zadanie zarządu i rady nadzorczej, aby wyjść z całej sytuacji. Na pewno nie nas, czyli opinii publicznej, która teraz tak chętnie się udziela, aby nie znając ani przyczyn, ani zapisów umowy głosić tezy o natychmiastowym zerwaniu współpracy. Do sezonu 6 tygodni. Czujecie już adrenalinę? Ze sportowym pozdrowieniemPoseł na Sejm RP Robert Dowhan